sobota, 12 listopada 2011

1. Pamiętnik licealisty

Kiedy wróciłem ze szkoły do pokoju internatu od razu wskoczyłem pod prysznic. Rozebrałem się i odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Zatapiałem się w każdej chwili rozkoszy z ciepła jakie daje ów woda. Nagle drzwi od kabiny prysznicowej się rozsunęły i poczułem na swoich plecach czyjś dotyk. Odwróciłem się do tego kogoś przodem i nagle zostałem zszokowany pocałunkiem. Trwaliśmy tak chwilę po czym odepchnąłem tę osobę od siebie,  by zobaczyć kto to jest. Własnym oczom nie wierzyłem, że jest to mój współlokator.
-Artie, Słoneczko... Dlaczego musiałeś przerwać tak piękną chwilę?- spytał się Arisa. Spojrzałem na niego mierząc go od góry do dołu.
-Lepiej stąd spadaj, później się z tobą policzę! - parsknąłem zamykając drzwi kabiny i znów zacząłem się myć.
Po chwili skończyłem się odświeżać, by zaraz usiąść przy książkach. Wcale nie odrabiałem lekcji, nie było mi to potrzebne. Uważałem na nich, a zadania "domowe" robiłem na przerwach, co w internacie pozwalało mi na zajęcie się sobą. Mając na myśli książki myślałem o pewnego typu powieściach fantasy, kryminałach, horrorach, a nawet romansach. Gdy wyszedłem z łazienki, w pokoju na drugim łóżku leżał i słuchał czegoś Arisa Hiraoka. Jakby tu ująć, ten chłopak był moim współlokatorem od zawsze. To już na całe szczęście tylko dwa lata będę się z nim męczył, a więc wracając do tematu... Arisa to dziwny człowiek. Ma niesamowicie męskie, a zarazem łagodne rysy twarzy. Jest blady, ma długie jasne blond włosy sięgająca za łopatki, nie będące oczywiście dłuższe niż moje. Bardzo smukła lecz męska sylwetka cieszy każdą parę oczu. Idealnie wyrzeźbione mięśnie i ten błysk w oku. Dodatkowo neiziemsko przystojny i to mnie martwi w sumie najbardziej. Mam ochotę zatopić się nieraz w jego dużych i błękitnych oczach, wpić się w te wąskie i zgrabne usta. Poczuć dotyk jego dłoni na moim drobnym ciele... Marzenia pozostaną tylko marzeniami. Gdybym mu pozwolił na więcej jak pod prysznicem to skończyłoby się dla mnie źle i to nawet bardzo. Koniec już z tym rozmyślaniem jak to by było wspaniale gdyby i w ogóle. A tak w ogóle to chyba powinienem się najpierw przedstawić i coś o sobie powiedzieć. Nazywam się Arthur Lee i chodzę do drugiej klasy liceum prywatnego w Tokio. Jestem pół Anglikiem po mamie i pół Japończykiem po ojcu. Wygląd odziedziczyłem po rodzicielce, to znaczy że wyglądam jak chłopięca wersja dziewczyny. Delikatne i drobne ciało z lekkimi zarysami mięśni. Chude nogi i nieszerokie ramiona, wąska talia z wcięciem. Nic dziwnego, że pierwszego dnia w szkole wszyscy mówili do mnie w formie żeńskiej. Jak pech to na całego. Posiadam również duże ciemne oczy, kurtynę rzęs której zazdrości mi nie jedna panna i ładne brwi. Mały, zgrabny nos i pełne malinowe usta. Wszystko uwieńcza porcelanowa karnacja i długie czarne włosy sięgające prawie do pasa. Ileż ja się musiałem namęczyć żeby je wyhodować. Moim ulubionym kolorem jest zieleń, a może jeszcze czerń. Nie zastanawiałem się nigdy nad tym głębiej. Za młodu grałem na skrzypcach, lecz teraz został mi sentyment do fortepianu, więc jak mam tylko czas, bo ochotę posiadam zawsze,pędzę grać. Cóż, staram się być miły, uprzejmy, kulturalny, co nie zawsze mi wychodzi. Na pewno jestem uroczy, słodki i punktualny. Lubię w sobie szczerość,za co niektórzy mnie wprost nie cierpią. Wszystko dopinam na ostatni guzik i staram się robić jak najlepiej tylko potrafię. Jestem maminsynkiem, co mnie osobiście się bardzo podoba. Cóż, a tak. Teraz coś o moim wyglądzie zewnętrznym,czyli co zazwyczaj na siebie zakładam. Zawsze mam na sobie bieliznę, bez niej nie ruszam się z domu. Byłoby to inaczej dziwne. W szafie posiadam tylko ciemne ubrania. Mnóstwo wąskich spodni, koszulki z jakimiś dziwnymi nadrukami i tego typu rzeczami, mnóstwo koszul w kratkę na długi i krótki rękaw. Mam dużo par trampek, też znajdą się kolorowe, chociaż zazwyczaj zakładam na jedną nogę jeden, a na drugą jakiś inny kolor. Nawet nie zwracam na to uwagi. Przeważnie jednak chodzę w glanach, nie wiem co mnie na nie wzięło, ale jakoś tak mi jest w nich wygodnie. Najlepsze jest to, że nikt wtedy do mnie nie podchodzi, bo się boi moich butów. Jednak glan na twarzy boli. Nigdy nie chcę tego poczuć, oj na pewno nie. Co bytu jeszcze powiedzieć... To chyba wszystko, a jak mi przyjdzie coś do głowy to jeszcze trochę po zanudzam, a wracając do wcześniejszych zadań tego dnia, postanowiłem pościelić łóżko, wziąć jedną z wcześniej wypożyczonych książek ze szkolnej biblioteki i odejść w niepamięć z ową zdobyczą w ręce. Gdy nachyliłem się, by sięgnąć po przedmiot, którym zamierzałem się zająć poczułem czyjąś rękę na swoim pośladku, a drugą w okolicach mojej szyi. Osłupiałem jak głupi. Serce waliło mi coraz bardziej, zarumieniłem się i powoli odwróciłem głowę w stronę napastnika.
-Arisa, co ci odbiło głąbie?!-krzyknąłem i próbowałem uciec z jego objęć.
-Słoneczko, spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.-odpowiedział spokojnym głosem z uśmiechem na twarzy.
-C... co ty chcesz mi zro...-nie skończyłem dokończyć zdania gdy ten napaleniec przerwał mi pocałunkiem.
Rumieniec na mojej twarzy, o ile to możliwe, powiększył się i nabrał kolorów, jednak rozluźniłem się czując jak fala gorąca we mnie uderza. Objąłem go lekko w pasie i pogłębiłem więź między nami."Puk, puk!" - Po pokoju rozeszło się pukanie i od razu odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Ja chwyciłem za książkę i położyłem się na łóżku, a Arisa opadł na podłogę ze szczenięcym wzrokiem wpatrując się we mnie. Po chwili znów nastąpiło odgłos uderzania w drewno, więc kolega postanowił otworzyć i sprawdzić kto to. Do pokoju wtoczyło się kilku znajomych z "ekwipunkiem" w postaci alkoholu i przekąsek..." To chyba będzie bardzo długa noc" pomyślałem i przywitałem się z gośćmi sadzając ich gdzie się tylko dało. Przybył młodszy brat Arisy, Atsutane. Również zagościli Katsumi, Kiyonaga oraz Maresuke z młodszą siostrą Eriko. Zaczęliśmy rozmawiać, docinać sobie nawzajem i śmiać się ze wszystkiego. Pochłonęliśmy wszystko tak szybko, że nie zauważyliśmy która jest godzina. Była już za pięć dwunasta w nocy, a za kilka minut miał być obchód opiekunki internatowej po pokojach i sprawdzenie czy nie ma żadnych nieproszonych gości, kiedy wszyscy powinni spać. Ta interwencja stała się tradycją internatową od czasu, gdy w zeszłym roku szkolnym postanowiliśmy ze znajomymi urządzić libację alkoholową, z Maresuke i Katsumi by przywitać nowych w naszym gronie. Każdy rozszedł się do swoich pokoi, a ja z "głąbem" postanowiliśmy iść już spać."To będzie długa noc" pomyślałem po raz kolejny i udałem się spokojnie w objęcia Morfeusza. Powoli zasypiałem i oddalałem się w najdalszą krainę czeluści, gdy nagle poczułem czyjeś ciepło na swojej szyi. Odwróciłem powoli głowę i ku mojemu nie zaskoczeniu był to Arisa. Wlepiał się we mnie wzrokiem tak błagalnym i pięknym, że serce od razu zaczęło mi bić szybciej. Miałem ochotę przytulić się do niego ale zaraz... O czym ja do cholery myślę.
-Arisa, co ty wyprawiasz? Ja już nie mam siły się z tobą droczyć, jestem pod wpływem alkoholu i zmęczony dzisiejszym dniem. Proszę idź do siebie do łóżka i zostaw mnie w spokoju chociaż na noc. -szepnąłem. On się na mnie tylko spojrzał i wtulił w mój tors mówiąc ciche"nie". Miałem już go wywalić z łóżka na zbity pysk, gdy zauważyłem, że on najnormalniej w świecie zasnął. Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. "On nie chciał się do mnie dobierać... Ale czy to dobrze, czy źle?" Usłyszałem tylko cichutkie pomrukiwania i jak blondyn postanowiłem pójść spać. Jedyną pociechą było to, że jutro mamy na późniejszą godzinę do szkoły.

1 komentarz:

  1. Witam. Jak na razie to fajnie się zapowiada. Myślę, że będzie to miła lekturka. Pozdrawiam. Yuu

    OdpowiedzUsuń