wtorek, 14 stycznia 2014

Dear Diary 1

Młody chłopak szedł ulicami zaśnieżonego miasta. W grubym płaszczu, opatulony szalikiem, znad którego widać było tylko jego ciemne oczy, czasem nos i usta, kiedy raz po raz zaciągał się papierosem. Stanął na przejściu dla pieszych czekając na zielone światło i przeklinając w duchu śnieg padający prosto na niego. Stąpał z nogi na nogę z powodu zimna. Poprawił przewieszoną przez ramię torbę i syknął z bólu.
-Cholerne ramię... - mruknął cicho sam do siebie po raz kolejny zaciągając się papierosem. Kiedy tylko zapaliło się zielone światło ostrożnie ruszył i przeszedł przez ulicę na drugą stronę. Podszedł do śmietnika wyrzucając peta i skierował się do galerii. Przekraczając jej próg, wcześniej siłując się z drzwiami, od razu poczuł ciepło. Cudowne ciepło, które rozchodziło się powoli po jego całym ciele. Podszedł do barierki po drodze odwijając szalik, ściągając rękawiczki, czapkę i rozpinając płaszcz. Oparł się o barierkę nią patrząc w dół. Widocznie na kogoś czekał. Po dłuższej chwili za chłopakiem stanął drugi, wyższy od niego o co najmniej głowę. Również szybko się rozpłaszczył i czekał, aż ten go zauważy. Jednak się przeliczył, cicho westchnął i klepnął kolegę w ramię.
-Jo Seba, do ciebie to trzeba z fanfarami iść, bo nikogo nie zauważasz. - uśmiechnął się i dodał po chwili namysłu - Jak zawsze.
Chłopak odwrócił się do przybyłego odpowiadając na uśmiech i niemo przepraszając. Poprawił torbę na ramieniu po raz kolejny tego dnia krzywiąc się widocznie. Zerknął na zegarek w telefonie i popatrzył pytająco na chłopaka.
-Jeszcze dokucza? I mnie się nie pytaj. Czekaj, zadzwonię do niej. - rudowłosy odszedł kawałek dzwoniąc, a Sebastian czekał. Po chwili zerknął w stronę drzwi wejściowych do galerii i chciał krzyknąć do kolegi, że nie musi już dzwonić po zgubę, jednak nie było mu to dane. Zanim otworzył usta został potrącony w bolące ramię. Skulił się w sobie i wydusił trudny do określenie dźwięk. Osoba, która go trąciła odwróciła się, uśmiechnęła przepraszająco jak i przeprosiła, ale poszła dalej widocznie się spiesząc do kawiarni na przeciwko, do której również zmierzał ze znajomymi. Rozmasował ramię i odwrócił się w stronę dziewczyny, która przez cały ten czas trajkotała i pytała się go czy wszystko w porządku. Sebastian uspokoił dziewczynę i również poszli w stronę tamtej kawiarni.
Trójka znajomych weszła do kawiarni. Sebastian rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami. Nigdzie nie było faceta, który go potrącił. Podszedł do lady po zamówienie wcześniej zebrane, a pozostała dwójka usiadła przy wolnym stoliku. Kolejka z każdą osobą robiła się coraz mniejsza i w końcu nadeszła jego kolej.
-Średnią , niskotłuszczową latte na sojowym trzy razy i dwie czekoladowe babeczki. - spojrzał na sprzedawcę.
-Dobrze. A tak w ogóle, w ramach rekompensaty jedna na mój koszt i jeszcze raz przepraszam.

Chłopak zaniemówił. Skinął głową i zapłacił należną kwotę. Tak szybko jak dostał zamówienie tak szybko poszedł do znajomych unikając spojrzenia baristy. 




~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~




Drogi Pamiętniku...

Wydaje mi się, że gdy piszę słowa "Drogi Pamiętniku" na samym początku brzmią tak jakoś pedalsko. Zbyt pedalsko. Jednak piszę to.
Na początek może to, że nazywam się Sebastian. Tyle wystarczy.
Siedzę w salonie na podłodze paląc jednego papierosa za drugim.
Znowu wymiotowałem. Dlaczego? W sumie sam nie wiem. Pewnie żadnym wytłumaczeniem jest to, że źle czuję się sam ze sobą, a nic mi już nie pomaga. Heh, jutro znowu basen. Może nie będę nic jadł przez cały dzień żeby chociaż trochę zatuszować swoje niedoskonałości? Nie wiem.
Nie mam się do kogo odezwać, nikt nie odzywa się do mnie. Być może to dlatego siedzę właśnie przed laptopem pisząc te słowa.
Jestem beznadziejny. Wydaje mi się, że mam stany depresyjne. I tak już jestem na psychotropach na bezsenność. Zabawne.
Mam dylemat. Nie wiem co to jest miłość. Chciałbym jednak mieć kogoś, jak moja przyjaciółka? Mogę ją tak nazwać? Mimo, że ciągle się kłóci ze swoim chłopakiem o jakieś błahostki, to jednak są zawsze przy sobie.
A propo, widziałem ostatnio przystojnego mężczyznę. Ale kto spojrzy na kogoś takiego jak ja...


No nic, do następnego. Może odważę się do niego odezwać następnym razem, bo sądzę, że będzie taka możliwość...

2 komentarze:

  1. Witam,
    oj jak się cieszę, ze publikujesz nowe opowiadanie.... pomysł ciekawy, już nie mogę się doczekać jak to rozwiniesz....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram, pomysł bardzo ciekawy. Czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń