sobota, 12 listopada 2011

2. One shot. Kumpel brata.

Siedziałem sobie spokojnie na naszej cudownie wygodnej kanapie i wlepiałem swe zielone ślepia w ekran telewizora. Mój pokręcony braciszek jeszcze nie wrócił z uczelni, więc dom należy do mnie. I co z tego? I tak siedziałem sam,samiusieńki, jak palec. Czemu? A no bo cała moja klasa, moi koledzy i najlepszy przyjaciel wyjechali na wycieczkę szkolną, a ja? Moja osoba z powodu choroby została uziemiona! CHAMSTWO! Wracając do tematu. Siedziałem, a raczej leżałem rozwalony na całej kanapie i myślałem. No nie patrzcie się na mnie tak, jakbyście widzieli we mnie Ufo, które przed chwilą wylądowało wam w ogródku. Ja też wiem do czego służy mózg. Nie to co mój napalony i wiecznie niewyżyty współlokator, czytajcie Osamu. Więc, leżałem sobie na kanapie i układałem w głowie schemat rozmowy, którą to miałem rozpocząć zaraz po przyjściu mojego walniętego braciszka. Tak, w końcu postanowiłem mu powiedzieć, że trzyma pod dachem geja. Noszę się z tą rozmową od pół roku, czyli od czasu kiedy to uświadomiłem sobie, że kocham najlepszego przyjaciela mojego brata. Kazu, bo tak dany osobnik ma na imię to dobrze zbudowany, rosły szatyn o granatowych oczach i DUŻYM przyrodzeniu. Nie pytajcie skąd wiem, po prostu… wiem! To będzie trudna rozmowa… Westchnąłem i podniosłem swoje szanowne cztery litery z kanapy by skierować się do kuchni.Nie wiem czy jesteście tego świadomi, ale od czasu do czasu trzeba dostarczać organizmowi płynów. Dotarłszy od kuchni jako następny cel swojej wędrówki obrałem szafkę gdzie mój kochany braciszek ulokował napoje gazowane. Po dłuższej chwili poszukiwań odnalazłem ostatnią butelkę Pepsi i już miałem się jej napić, kiedy to jakiemuś nieszczęśnikowi zaczęło śpieszyć się na tamten świat. Odstawiłem butelkę z życiodajnym płynem na stół i podszedłem do drzwi wejściowych. Otworzyłem je jednym szybkim i energicznym ruchem, by jak najszybciej nawrzeszczeć na Osamu za to, że nie bierze ze sobą kluczy.Niestety, a może i stety, przed moją przecudną osobą stał…
- Kazu – wyszeptałem, po czym energicznie poruszyłem głową by odgonić kudłate myśli kłębiące się w mojej nieprzyzwoicie brudnej wyobraźni. – To znaczy… Co tu robisz?
- Przyszedłem do Osamu, a co?– odpowiedział, a na jego twarzy zagościł najwspanialszy uśmiech na świecie. Spokojnie Haru, głęboki wdech i wydech…
- O-osamu jeszcze nie wrócił –odpowiedziałem jak tylko zdałem sobie sprawę, że jestem w stanie wyartykułować jakieś, w miarę poprawne, zdanie.
- To na niego poczekam -  i znowu ten wspaniały uśmiech – wpuścisz mnie, czy każesz mi czekać na niego pod drzwiami? – zachichotał pod nosem wchodząc – Słodki jesteś kiedy się tak rumienisz. – CO!? O kurwa powiedział, że jestem słodki, kurwa! Kurwa – wymierzyłem sobie mentalny policzek – przestań się jarać, on i tak nic do ciebie nie czuje. – westchnąłem cierpiętniczo kierując się za nim do salonu.
- Chcesz coś do picia? –rzuciłem niby od niechcenia
- Macie Pepsi  - ha i tu cię mam robaczku
- Tak, właśnie wyszperałem ostatnią butelkę.
Odwróciłem się na pięcie i zniknąłem w drzwiach, tylko po to by po chwili znów się w nich pojawić tyle, że z dwoma szklankami napoju w rękach. Postawiłem je na stoliku przed kanapą, opadłem na wygodny mebel i … zapadła niezręczna cisza.
- Czemu siedzisz tu sam? – Ale on ma piękny głos. Mógłbym słuchać go godzinami.
- Moja klasa wybyła na wycieczkę, a ja z powodów zdrowotnych pojechać nie mogłem.
- A… - mruknął tylko i sięgnął po swoją szklankę.
Zagapiłem się na chwilkę w jego profil i zrobiłem to samo.
- Kurwa! – wymamrotałem jak ciemny płyn wylądował na moim torsie.
Kazu popatrzył na mnie jak na ostatnią sierotę i zaśmiał się. Myślałem, że się rozpływam. Jego śmiech… brzmi jak czyste srebrne dzwoneczki poruszane przez wiosenny wiatr.
- Halo, ziemia do Haru. Jesteś tam jeszcze? – oprzytomniałem dopiero jak jego język zaczął pieścić moją szyję.
- Kazu!- wydarłem się – C-co ty…?
- No przecież widzę jak mi się przyglądasz. Nie jestem taki tępy jak ci się może zdawać.
- To nie tak… - i już nic więcej nie powiedziałem bo zamkną moje usta w pocałunku.
Już po chwili czułej jego silną rękę oplatającą mnie w pasie, a drugą pod kolanami. Uniósł mnie jakbym nic nie ważył i podążył ze mną do mojego pokoju. Kremowe wrota ustąpiły z cichym jękiem tylko po to by po chwili zamknąć się z hukiem. Kazu położył mnie na miękkim łóżku, delikatnie jak porcelanowa lalkę, która w każdym momencie może się rozbić.
- Kocham Cię Haru. – szepnął mi do ucha, a ja znieruchomiałem. On mnie kocha…? Moje ego już miało odtańczyć kankana kiedy – Kocham Cię od samego początku. I kiedy zauważyłem jak mi się przyglądasz… Wybacz, ale ja dłużej nie mogę.
Na potwierdzenie swoich słów wpił się mocno w moje rozchylone i wilgotne wargi. Ręce powędrowały pod moją koszulkę, a jego wspaniała osoba usiadła na moich biodrach. Oderwał się ode mnie tylko na chwilkę, żeby ściągnąć ze mnie bluzkę. Jego język badał moje podniebienie minimetr po minimetrze,subtelnie, a zarazem drapieżnie. Jego lewa ręka zajęła się moim sutkiem, a prawa  wyemigrowała na podbrzusze lekko je masując. Jęczałem mu w usta, było mi tak przyjemnie… Przełamałem się i zacząłem gładzić jego plecy przez materiał koszulki. Zamruczał mi w usta kiedy wsunąłem mu ręce pod górną część garderoby,powoli ją ściągając. Kiedy koszulka wylądowała gdzieś na krześle zaczął pieścić moje sutki. Ssał, przygryzał, trącał językiem i rozpalał mnie do granic możliwości tylko po to żeby po chwili przestać.
- Patrz na mnie kochanie. –wyszeptał mi do ucha niskim i jakże podniecającym głosem.
Patrzyłem. Patrzyłem jak rozpina guzik moich spodni, a później zamek. Patrzyłem jak je ściąga ze mnie wraz z bokserkami. Patrzyłem. Patrzyłem i widziałem iskierki szczęścia, radości i… nadziei w jego oczach. Widziałem jak oblizuje lubieżnie usta i jak liże trzon mojego penisa. Patrzyłem jak zasysa się na główce mojej męskości, ale jak pochłonął w całości moją pulsującą już erekcję, nic nie widziałem. Mgła podniecenia zakryła mi cały odraz. Nie patrzyłem. Czułem. Czułem jak pieści mojego penisa ustami, jak lewą ręką ściska moje jadra, a prawą zakreśla najróżniejsze wzory na moim podbrzuszu. Moje biodra żyły własnym rytmem,nadawały tępa pieszczocie.
- Kazu, ja zaraz… - wysapałem– KAZU… - krzyknąłem, gdy potężny orgazm wstrząsnął moim ciałem.
A on? Oderwał się od mojej męskości i oblizał lubieżnie usta. Taki seksowny… Nie myśląc długo złapałem go za kark i przyciągnąłem do namiętnego pocałunku. Czułem słonawy smak własnej spermy, nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, podnieciło mnie to jeszcze bardziej. Lekko drżącymi dłońmi rozpiąłem jeansy kochanka i zsunąłem je lekko. Uwolniłem jego pulsującą erekcję i zacząłem szybko stymulować.
- Weź rękę. – wysapał –Chyba, że chcesz żebym wszedł w ciebie bez przygotowania. – nie posłuchałem,dalej poruszałem szybko ręką po całym trzonie. – HARU! – warknął, na co od razu oprzytomniałem. Zabrałem rękę i zacząłem pieścić jego plecy, on w tym czasie zakreślał mokrą ścieżkę prowadzącą od mojej szyi, na której powstało już kilka dość dużych malinek, do pępka. Przeciągły jęk wyrwał się z mojego gardła kiedy zanurzył w nim język. Jego ręce pieściły moje sutki.
- Masz jakiś nawilżacz? –zapytał jak tylko oderwał się od mojego rozpalonego ciała.
- Łazienka… druga szafka,środkowa półka – wysapałem, a jego już nie było.
Wrócił po chwili z oliwką w dłoni, już całkiem nagi i od razu ulokował się po między moimi udami. Rozszerzyłem nogi, tak by dać mu jak najlepszy dostęp do mojej dziurki. Zamknąłem oczy kiedy poczułem jak wilgotny palec wsuwa się w moje ciasne i chętne wnętrze. Po chwili dołożył drugi i trzeci. I nie było już tak milusio jak na początku. Spiąłem mięśnie, nie pozwalając mu tam samym na żaden ruch.
- Rozluźnij się, bo inaczej będzie boleć – szepnął mi do ucha, pokiwałem głową na znak, że się zgadzam i spróbowałem się rozluźnić.
Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc, rozluźniając tym samym zaciśnięte mięśnie.Kazu zaczął powoli, jak by od niechcenia, rozciągać moją dziurkę, stymulując jednocześnie mojego penisa i całując mnie namiętnie. Moje ręce powędrowały na jego kark, przyciągnąłem go by pogłębić pocałunek, kiedy drzwi się uchyliły!Pochłonięci rządzą nie zwróciliśmy na to większej uwagi, słyszałem jeszcze tylko cichy śmiech przybysza i odgłos zamykanych drzwi. Wplątałem ręce we włosy kochanka i odciągnąłem go od swoich ust, by przenieść się ja jego szyję.Pieściłem ja delikatnie ciągle jęcząc z przyjemności. Kiedy wyciągnął palce z mojego wnętrza jęknąłem z zażenowaniem.
- Błagam… nie męcz mnie dłużej – wysapałem z trudem. Sadysta jeden no…
- Na pewno tego chcesz – zapytał,a w jego oczach pojawił się strach. Strach przed tym, że odmówię.
- Nie gadaj głupot, tylko rżnij!- warknąłem. On chyba nie chce mnie zostawić w taki stanie?!
- Jak sobie życzysz! –polizał linie mojej szczęki – Odwróć się kochanie i wypnij tyłeczek.
Zrobiłem jak kazał. Oparłem czoło o poduszkę i oczekiwałem. Może i jestem prawiczkiem, ale czytałem co nieco.
Tak więc, leżałem czołem na poduszce i wystawionym do góry tyłeczkiem i czekałem na TO, jednak zamiast bólu poczułem jak coś ciepłego i giętkiego drażni mój otworek. Podniosłem energicznie głowę i odwróciłem się by spojrzeć co on wymyślił i aż wstrzymałem oddech. Ten pederasta lizał mój ODBYT. Co on…
- Aa… - wyrwało się z mojego gardła gdy zagłębił język w moim wnętrzu.
Już mi nie przeszkadzało to co robił, a podniecało. A on...? Złapał mojego penisa u nasady nie pozwalając na zaspokojenie. Jęczałem, skomlałem i błagałem o spełnienie, a on NIC. Kiedy wyciągnął język z mojego wnętrza opadłem powrotem na poduszkę oddychając głęboko
- Kaz – wydyszałem – nie baw się ze mną do kurwy nędzy.
- Czego pragniesz – zamruczał mi do ucha.
- Dobrze wiesz.
- Tego? – zapytał, a chwilkę później polizał mój otworek.
- Ach…  zajęczałem głośno – Kaz do kurwy nędzy, włóż w końcu tego pieprzonego kutasa w moją ciasną i chętną dziurkę. – wysyczałem
- Jak sobie życzysz. – wyszeptał do ucha i przygryzł jego płatek.
Złapał mnie za biodra i wszedł  jednym stanowczym ruchem. Krzyknąłem, nie wrzasnąłem z przyjemności. Nie obchodził mnie brat, który siedzi teraz pewno ze zgorzkniałą miną i obmyśla plan wyrzucenia mnie z domu. Liczyła się chwila, przyjemność,nic poza tym.
Kazu zatrzymał się na chwilę bym się przyczaił do jego obecności. Nie musiał długo czekać, już po chwili zacząłem poruszać biodrami. Nie czekałem długo na odpowiedź. Na początku jego ruchy były powolne, bo zaraz przerodzić się w dziką orgię. Rżną mnie mocno i głęboko, a ja i tak skomlałem o więcej. Wiłem się pod min po to tylko by odrzucić w końcu głowę do tyłu i dojść z jego imieniem na ustach. Zacisnąłem mięśnie na jego przyrodzeniu, nie kontrolowałem tego. Mój kochanek wykonał jeszcze kilka chaotycznych pchnięć i doszedł głęboko we mnie. Opadliśmy na łóżko dysząc ciężko.
- Kocham Cię Kaz –wyszeptałem na granicy jawy i snu.
- Ja ciebie też mój szatanie.A teraz śpij. – pogłaskał mnie po moich, i tak już rozczochranych, włosach.
- Yhym… - wymamrotałem.
Jak przez mgłę pamiętam jeszcze jak drzwi pokoju ustąpiły i słowa braciszka „Wiedziałem, ze macie się ku sobie”. Potem była tylko ciemność i ukochany wtulony w moją drobną osóbkę.

2 komentarze: