sobota, 12 listopada 2011

3. Pamiętnik licealisty

"Czułem pustkę, było ciemno. Szedłem... Nie, nie szedłem. Sam nie wiem co robiłem. Nie czułem żadnej części własnego ciała. Czy ja otworzyłem oczy? Nie wiem, ale zauważyłem dziwne światło. Ja wiem jak się kończy ujrzenie światełka na końcu ciemnego tunelu i za żadną cholerę tam nie idę, więc nie ma na co liczyć. Nie dam się tak łatwo! Nie umrę, słyszysz? Do kogo ja zresztą mówię, przecież tu nikogo nie ma. O rzesz kurwa mać! Czy to może jest prawda? Ja chcę się obudzić, naprawdę chcę się obudzić. Jestem jeszcze za młody na cokolwiek. Dajcie mi drugą szansę, obiecuję że zacznę chodzić do kościoła i być przykładnym katolikiem... Eeee. Kogo ja oszukuję. I tak tego nie będę robił. Doba, idę w światło, a raczej w czeluści piekieł. Łał, ujrzę złego upadłego anioła którego... Co ja plotę, jakiego znów anioła. Dobra, to nie wiem jak, ale zmierzam ku światłu. I tak się stało, nim spostrzegłem jakaś siła doprowadziła mnie do owego końca tunelu".
Otworzyłem oczy i ujrzałem przerażająco białe światło jarzeniówki. Od razu zamknąłem oczy i próbowałem poruszyć którąkolwiek z kończyn. Udało się. Powoli się podniosłem i ujrzałem na siedzeniu obok... Arisę. O co tu chodzi? Czemu on? A, no tak. To on mnie tak urządził o ile dobrze pamiętam. Chłopak spał. Wyglądał tak słodko i niewinnie. Kiedy tylko się obudził i od razu spojrzał na mnie. Tak samo szybko rzucił mi się w ramiona i zaczął obściskiwać jak oszalały.
-Arisa do jasnej cholery co ty robisz? Ogarnij się człowieku i przestań mazać! Gdzie ja jestem i co się stało?
-No bo tego, przepraszam. Jesteś w skrzydle szpitalnym szkoły. Przyniosłem cię po tym jak dostałeś drzwiami i obiłeś się o grzejnik. Zemdlałeś i no... Przepraszam jeszcze raz. Miałem właśnie wyjść cię poszukać, bo musiałem z tobą porozmawiać, a ty akurat zjawiłeś się i przepraszam jeszcze raz. Głupio mi jest, przepraszam.
Czując, że moje ramie z każdą chwilą staje się bardziej mokre, policzki przybrały odcień zdrowego różu. To było miłe usłyszeć od niego słowo"przepraszam". Objąłem tylko jego silne ciało i próbowałem uspokoić swoje dziwne myśli.
-No już, spokojnie. Ja wiem, że nie chciałeś zrobić tego specjalnie i sam też nie chciałem się zabić... ciii.
"Czemu to ja go uspokajam? Ale niech się wypłacze, a potem mi powie o czym chciał ze mną porozmawiać. Bardzo mnie to ciekawi."
-N..no.. ja wiem.
Po dłuższej chwili przestał płakać i się ode mnie odkleił.
-To możesz mi powiedzieć o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-No może to nie jest najlepszy pomysł. A jak się czujesz w ogóle, nic cię nie boli?
-Nie, nic mnie nie boli. - skłamałem, bo głowa bolała strasznie, ale ciekawość była silniejsza.
-Może ci się to wydać dziwne ale wiedząc,że no eeee...
-Że "e" co?
-No po prostu już od dawna mi się podobasz.
Zamurowało mnie. Chłopak, który jest bliski memu sercu i to nawet bardzo wyznał mi takie coś. Nawet się nie spodziewałem. Zawsze chciałem by był mój, ale nie wiedziałem, że on jest... Nie no. W sumie wiedziałem, że należy do mniejszości seksualnej, ale nie wiedziałem, że akurat zainteresuje się mną, chociaż muszę przyznać, że miałem taką nadzieję. Nadeszło spełnienie moich marzeń, ale jak to będzie wyglądało. Co on sobie myśli, że nagle rzucę mu się na szyję i wykrzyczę jak to bardzo go kocham? Mimo, że bardzo tego chcę, nic z tego. Muszę się nad tym zastanowić. To jest dziwna sytuacja. To dlatego tak ostatnio się do mnie kleił i przystawiał, a ja główkowałem nad tym co mu odbiło,
-Przepraszam, ale muszę się z tym przespać. Nie chcę cię urazić niczym, ale chcę teraz zostać sam.
-Jasne.
I wyszedł. Tak po prostu. Nawet się nie odwrócił. Odszedł ze spuszczoną głową. Nie chcę go tak tracić. Nie mogę. Poczekam do jutra i wtedy z nim porozmawiam ponownie.
Odwiedziła mnie pielęgniarka.
-Witaj Arthurze, jak się czujesz?
-Bardzo dobrze, chociaż głowa mnie trochę boli. Pewnie to normalne po takim wypadku.
-Tak i to nawet bardzo normalne. Dam ci proszki przeciwbólowe, zostaniesz jeszcze jedną noc na obserwacji i jutro już będziesz mógł wracać do internatu. Będziesz zwolniony z lekcji do końca tygodnia byś mógł wypocząć i nabrać sił.
-Dobrze, dziękuję pani bardzo.
-Nie ma za co, a teraz odpoczywaj.
Położyłem się z powrotem. Postanowiłem napisać sms'a do Arisy. Przekazałem mu, żeby przyszedł po mnie jutro jak może,do skrzydła szpitalnego,bo sam nie trafię do internatu.
Nastał wieczór i poszedłem spać. Poddałem się szybko spoglądając na pięknie rozgwieżdżone i czyste niebo. Rozmyślałem jeszcze chwilę o chłopaku, o tym co mu powiedzieć. Usnąłem.
Nazajutrz obudziłem się wraz ze wstającym słońcem. Zacząłem powoli się zbierać. Kiedy zmierzałem do łazienki, po cichym pukaniu w drzwi, do pokoju wszedł blondyn.
-Dzień dobry, a miałem nadzieję że to ja cię obudzę.
-Jak chcesz to mogę iść spać dalej, a wtedy ty mnie łaskawie obudzisz.
-Naprawdę, mógłbyś?
-Jasne, aż tak ci na tym zależy?
On tylko kiwnął głową. Ja zaraz wlazłem pod pierzynę i udawałem, że śpię. Poczułem na swoich ustach przyjemne ciepło jak i zapach chłopaka. Dzieliły nas zaledwie małe centymetry. Zarumieniłem się, a serce odmówiło mi posłuszeństwa i zaczęło bić szybciej. Nagle poczułem chłodną rękę na swoim ramieniu. Zaczął mną potrząsać.
-Artie! Wstawaj kotku, bo przegapisz tak piękny dzień! Kochanie!
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego jak nigdy dotąd. Byłem smutny i zawiedziony, opuściłem głowę i poczułem jego palce na swoim podbródku. Uniósł moją twarz do góry, znów dzieliła nas krótka odległość, jeszcze mniejsza niż wcześniejsza. Przełknąłem ślinę. Zapatrzyłem się w jego cudnie błękitne oczy.
-Ari... . - nie skończyłem słowa, gdyż przerwał mi czułym pocałunkiem. To była chwila, którą przedłużałem jak tylko się dało. Zabrakło nam powietrza i odsunęliśmy się od siebie na pewną odległość. Patrzyłem na niego osłupiony.
-No przecież nie mogłem pozwolić żeby pielęgniarka si... - tym razem to ja mu nie pozwoliłem dokończyć. Pocałowałem go delikatnie po czym rozszerzyłem jego wargi swoim językiem. Badałem jego wnętrze starając się zapamiętać jak najwięcej. Smakował jak czekolada, którą pewnie wcześniej zjadł. Czekoladoholik. Zacząłem lekko trącać jego język swoim własnym, które po chwili splotły się w tańcu uczuć. Błądziłem ręką po jego torsie rozpinając po kolei każdy z guzików jego koszuli. On nie pozostawał bierny. Jedną ręką gładził mój policzek zaś drugą rozpinał guzik moich spodni od piżamy. Po dłuższej chwili leżeliśmy na łóżku zupełnie nadzy. Przygryzłem jego dolną wargę i uśmiechnąłem się lekko. Patrzyliśmy sobie cały czas w oczy. Kropelki potu spływały po naszych ciałach. On oblizał palce i powoli wsadził je w moją dziurkę.
-Będę delikatny, obiecuję. Nie zrobię ci krzywdy.
Ja tylko skinąłem głową. Było jak w moim śnie. Jęknąłem cicho przeżywając swój pierwszy raz. Jedną ręką drażnił mojego członka. Ja wpiłem się palcami w jego plecy i całowałem po szyi. Wodząc językiem po ciele chłopaka zostawiałem mokre ślady. On wyciągnął palce i jednym szybkim, choć delikatnym ruchem wszedł we mnie. Zakwiliłem cicho z bólu, który z każdym ruchem obracał się w falę rozkoszy. Początkowo było bardzo wolno, z czasem przyspieszał ruchy. Było mi dobrze. Już nie odczuwałem bólu. Cicho pojękiwałem i wymawiałem jego imię. Kiedy trafiał w czuły splot nerwów, zagryzałem wargę prawie do krwi i wychodziłem biodrami naprzeciw jego pchnięciom. Rozkoszowałem się każdą chwilą. Oboje doszliśmy w tym samym momencie. Ubrudziłem swoją spermą cały jego brzuch. Opadliśmy obok siebie na łóżko ciężko dysząc. Uśmiechaliśmy się do siebie nawzajem. Wziął na palec trochę cieczy ze swojego brzucha po czym wsadził do buzi, zbliżył do mnie swoją twarz i szepnął do ucha:
-Smakujesz wyśmienicie.
-Dziękuję.
Pocałowałem go raz jeszcze i wstałem. Zacząłem kompletować swoją garderobę. Arisa przyglądał mi się, przyznam że trochę mnie to krępowało, gdyż świeciłem gołym tyłkiem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Najwyraźniej jemu też nie. Podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców. Był znacznie wyższy jak i również czystym przeciwieństwem mnie samego pod względem wyglądu. Przy nim czułem się ja szara myszka. Postanowiłem się odezwać.
-Wiesz co?
-Słucham...
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
-I wiesz co jeszcze?
-Nie wiem, póki mi nie powiesz to się raczej nie dowiem.
-Ty też mi się podobasz, podobałeś mi się od zawsze kiedy tylko sięgnę pamięcią. - szepnąłem po czym pocałowałem go grzecznie w policzek i uciekłem z ubraniami do łazienki odświeżyć się.
Kiedy wróciłem blondyn siedział ubrany na łóżku, które było już pościelone. Obok leżała torba z rzeczami, które zapewne przyniósł mi w dzień całego wypadku. Podszedłem i usiadłem mu na kolanach wtulając się w jego tors.
-Artie, to znaczy że mogę uważać nas...
-Za parę?
-Tak.
-A chcesz tego?
-Jasne, a ty?
-W sumie...
-Proszę, nawet nie szykuj mi żadnego czarnego scenariusza. Nie przygotowałem się na to.
Złożyłem na jego ustach pocałunek.
-Nie będę, obiecuję.
-Czy to miało znaczyć tak?
-Nie zrozumiałeś przekazu czy jeszcze mam powtórzyć?
-Ale co powtórzyć? Czyn czy słowa?
-Chciałem słowa, ale...- Tak. Bardzo lubimy sobie przerywać wypowiedzi w takich momentach. Uchyliłem lekko usta pozwalając wejść mu do środka. Po chwili nasze języki znów były splecione. Przerwałem tę cudowną chwilę i spojrzałem na Arisę. Ten się zdziwił i posmutniał. Uśmiechnąłem się do niego i zeskoczyłem z jego kolan.
-Weź mnie na barana i zanieś do internatu.
-Że co?
- To co słyszałeś, przecież sam nie jestem w stanie panie doktorze. - próbowałem powiedzieć wszystko ze stoickim spokojem i powagą na twarzy. Nie wychodziło mi jednak i posłałem w jego stronę nie jeden ciepły i szeroki uśmiech, który za każdym razem zostawał odwzajemniony.
-No dobrze, wskakuj.
Nawet nie wiedziałem jak byłem zmęczony. Kiedy tylko wdrapałem i oparłem się o jego plecy, szybko usnąłem.

1 komentarz:

  1. Miły rozdział. Fajnie się czytało. Wszystko ładnie opisane. Arisa zachowaniem przypomina mi taką małą niewinną dziewczynkę ^.^. Pozdrawiam. Yuu

    OdpowiedzUsuń