sobota, 12 listopada 2011

6. Pamiętnik licealisty

Po zaledwie kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Staliśmy przed domem, w którym się wychowałem i spędziłem swoje dzieciństwo. Byłem szczęśliwy móc do niego wracać chociaż na kilka dni. Z zamyśleń wyrwał mnie głos jednego z przyjaciół.
-Nawet się nie spodziewałem, że coś takiego tu będzie stało. To nie jest dom, to jest willa.
-Poczekaj, aż zobaczysz resztę. - uprzedził go Toru.
-To coś jeszcze jest w nim zadziwiającego?
-Ależ oczywiście, że tak. W końcu to ja się w nim wychowałem. - zaśmiałem się pogodnie. - Teraz zapraszam do środka.
Weszliśmy do budynku, który został oznaczony mianem willi. Każdy stał oszołomiony widokiem, który ujrzał przed chwilą. Sam z Toru nie dowierzałem, że aż tak im się spodobało, bo w naszych standardach było to normalne. Nie że byśmy byli rozpuszczeni, po prostu wychowaliśmy się w bogatych rodzinach. Reszta również wywodziła się z zamożnych domów lecz pewnie się nie spodziewali takiego luksusu jakim opływał mój dom. Każdy pokój był utrzymany w jasnej i ciepłej tonacji. Meble sosnowe lub dębowe w każdym pokoju. W salonie wielka kanapa, przed nią mały stolik i wielki telewizor plazmowy na ścianie. Po prawej stronie od wejścia kominek, przed którym leżały wielkie puchowe poduszki. W każdym z pokoi gościnnych stało dwuosobowe łóżko i widniało duże okno z widokiem na pola lub las z pasmem gór. W jadalni stał stół, przy którym mogło zasiąść osiem osób. Duża kuchnia z barkiem, będąca moim prywatnym rajem kiedy tylko przebywam w domu. Trzy łazienki z wanną i prysznicem. Dodatkowo siłownia, sala do gier, kryty basen i małe prywatne kino z dziesięcioma miejscami. Poza domem swoje miejsce miał ogród z fontanną w centralnej jego części. Niedaleko stał grill z zestawem mebli ogrodowych i leżaki. Było dużo zieleni, wiele kwitnących kwiatów i krzewów. Dość gadania o moich skromnych progach. Zaprosiłem gości do salonu, a sam udałem się do kuchni. Widząc małą kopertę od razu ją chwyciłem i wyciągnąłem liścik od mamy.
"Kochany synku, zostawiamy dom pod twoją opieką. W kopercie znajdziesz trochę pieniędzy na zakupy abyście nie pomarli z głodu. Bawcie się dobrze. M."
Po przeczytaniu od razu się uśmiechnąłem, zrobiłem listę produktów spożywczych i pobiegłem do gości.
-Ok, rodzice zostawili nam pieniądze na jedzonko, więc nie ma się czym martwić. Toru z łaski swojej weź Kiyo i idźcie do sklepu. - poprosiłem tę dwójkę, ponieważ już w pociągu normalnie ze sobą rozmawiali. - Ja zajmę się przygotowaniem pokoi i każdy zajmie taki jaki mu się spodoba i z kim będzie chciał. Ja nic nie będę narzucał.- podałem listę z pieniędzmi kuzynowi, który zaraz zniknął ciągnąc za sobą Kiyo. Uśmiechnąłem się i udałem na górę przepraszając na momencik. Po kilku minutach wróciłem do zdezorientowanych przyjaciół.
-Możecie iść na piętro i wybrać sobie pokoje, dwa ostatnie na końcu korytarza należą do mnie i moich rodziców więc są zajęte. Reszta jest do waszej dyspozycji, ale zostawcie jeden dla Toru i Kiyo. - zastrzegłem uśmiechając się samym kącikiem ust. Już ja pogodzę tych dwóch jeszcze bardziej.
-Ja z Eriko zajmiemy jeden, a resztę dajemy chłopakom do dyspozycji.
-Ok, więc nie ma problemu.
Wszyscy udaliśmy się do góry. Dziewczyny zajęły jeden, ja z Arisą mój, a chłopcy postanowili zamieszkać osobno zostawiając jeden pokój do dyspozycji dla Toru i Kiyo.
Wróciliśmy do salonu rozsiadając się na kanapie i poduszkach popijając herbatę i rozmawiając. Wspólnie zastanawialiśmy się co robić dzisiejszego wieczoru. Postanowiliśmy urządzić sobie mały maraton filmowy z horrorami w roli głównej, który odbędzie się w salonie. Jakoś nie chciało nam się schodzić do piwnicy, by znów ze strachem w oczach nie przebywać długiej drogi do łóżka. Po dosyć długim czasie do salonu wpadli zapomniani przez nas przyjaciele z zakupami i jedną dziwnie dzwoniącą dużą reklamówką.
- A co ty tam jeszcze zakupiłeś prócz jedzenia, hmm? -wtrącił Atsutane.
-Coś,  co rozrusza towarzystwo.- odpowiedział Toru z błyskiem w oku stawiając reklamówkę na stole i ciągnąc za sobą Kiyo do kuchni, by zanieść resztę pakunków. Postanowiłem zajrzeć do środka i zostałem mile zaskoczony. W środku widniały dwie butelki czerwonego wina, jedna whisky, kilka piw i cztery wódki smakowe -żurawinowa, waniliowa, cytrynowa i ananasowa. Wyciągnąłem wszystko wstawiając do małej lodówki przy telewizorze. Razem z Arisą postanowiliśmy zrobić kolację, a reszta chcąc pomóc poszła do jadalni nakrywać stół. Razem weszliśmy do kuchni, a naszym oczom ukazali się całujący Toru i Kiyo. Staliśmy chwilę z rozdziawionymi buziami. Cóż, najwyraźniej tych dwóch dogadało się lepiej niż bym chciał.
- Do jasnej cholery opanujcie się! A tak na poważnie, to miło jest nam widzieć was razem i oświadczam uroczyście, iż dzielicie ze sobą pokój przy sypialni moich rodziców. Moglibyście poczekać do wieczora na dokończenie spraw jakie wam przerwaliśmy i idźcie do salonu z resztą wcześniej przygotowując stół w jadalni. - starałem się nie wybuchnąć śmiechem widząc miny wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu. Złapałem blondyna za rękę i pociągnąłem w głąb kuchni. Po godzinie zawołałem domowników i wspólnie zasiedliśmy przy stole spożywając kolację. Wysłałem Maresuke po wino, chcąc umilić czas przy posiłku w formie najzwyklejszej zapiekanki z sosem pomidorowym i sałatką. Wszyscy zajadali się i chwalili naszą kuchnię. Zawsze wiedziałem, że mój ukochany ma dryg do gotowania. Ja zapewne bym wszystko popalił, ale i tak ledwo co sobie palców nie poodcinałem kiedy kroiłem warzywa. Jednak i tak lubię gotować. To zajęcie jest odprężające. Skończyliśmy i posprzątaliśmy. Udaliśmy się do salonu, by wygodnie rozsiąść się pomiędzy kanapą i poduszkami. Wyciągnąłem jeszcze tylko przekąski w formie paluszków, chipsów, cukierków, a nawet lodów i oczywiście napoje oraz alkohol widniejący w lodówce przy telewizorze. Zaczął się horror w postaci maratonu tego rodzaju filmów. W czasie oglądania filmów nie mogłem się powstrzymać od głupich komentarzy przy których horror nie był straszny, a śmieszny. Dziewczyny piszczały i chowały się za chłopaków, z  czego oni byli bardzo zadowoleni, kiedy tylko wyskoczył jakiś upiór. Sam starałem się nie wzdrygnąć, by Arisa nie mógł się ze mnie śmiać. Jeszcze czego, sam go będę straszył. Nie dam się tak łatwo bez walki. Piliśmy, rozmawialiśmy i ogólnie dobrze się bawiliśmy. Nawet nie zwróciliśmy uwagi, a Toru i Kiyo gdzieś wcięło i nawet nie chcę wiedzieć gdzie, co i jak. Daruję to sobie. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu  cukierków. Znalazłem, ale był tylko ostatni. Chciałem już powiedzieć Arisie żeby mi podał gdy ten sam bezczelnie wsadził go sobie do buzi i na moich oczach zaczął go ssać. Nie myśląc już nad niczym rzuciłem się na chłopaka, przewróciłem go na miękkie poduchy na których teraz leżał plecami i usiadłem na jego biodrach unieruchamiając przy tym. Zaskoczony spojrzał na mnie po chwili uśmiechając się lubieżnie. Nachyliłem się nad jego uchem.
- Ten cukierek miał być mój, więc jeśli nie chcesz spać pod drzwiami tomi go oddaj - wysyczałem i spojrzałem w jego oczy.
- Nic z tego kochanie, bez walki ci go nie oddam.
- Jesteś okropny.
- Nie pra...
Nie pozwoliłem mu dokończyć miażdżąc jego wargi w pocałunku. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze i rozchyliłem lekko wdzierając do środka. Badałem każdy zakątek jego słodkich ust w poszukiwaniu zaginionego skarbu. W końcu się na niego natknąłem, a nasze języki rozpoczęły walkę o cukierek.Po dłuższej chwili zdobyłem słodkość i składając niewinny pocałunek na ustach chłopaka kończąc spór i uśmiechnąłem się promieniście. Rozejrzałem się po pokoju zauważając, że zostaliśmy w nim sami. Postanowiłem z tego skorzystać i wtuliłem się w ciało bijące wielkim ciepłem. Arisa objął mnie i pocałował w czubek głowy. Spojrzałem się na niego i uśmiechnąłem po czym znów siedziałem spokojnie w objęciach ukochanego co chwila popijając czerwone półwytrawne wino.

1 komentarz:

  1. Ciekawe. Ale takie zwyczajne. Rozumiem, że to opowiadanie miało takie być, ale lepiej byłoby gdyby było więcej akcji. Od teraz będę komentować co kilka rozdziałów. Pozdrawiam. Yuu

    OdpowiedzUsuń