sobota, 10 grudnia 2011

22. Pamiętnik licealisty.

Kiedy tylko otworzyłem drzwi do domu i zobaczyłem za nimi stojącego chłopaka, bez pardonu wciągnąłem go do środka i zmiażdżyłem usta w mocnym pocałunku. Granatowowłosy jęknął mi przeciągle w usta i zaczął odpowiadać na pocałunek. Wszystkie pakunki, które trzymał w ręce, upadły na podłogę. Naparłem na niego całym ciałem i wręcz wbiłem swoje długie, szczupłe palce w jego boki. Po chwili odsunąłem się, skinąłem na chłopaka i ruszyłem do salonu. W czasie, kiedy gość przygotowywał kolację, rozsiadłem się wygodnie i wpatrywałem smętnie w nadal żarzący się ogień w kominku. Nim  spostrzegłem, jedzenie było już wyłożone na stole, a Akira siedział okrakiem na moich kolanach i przyglądał mi się w zastanowieniu. Mruknąłem cicho w niemym pytaniu spoglądając na chłopaka. Ten się pochylił w moim kierunku, ucałował mnie delikatnie w policzek i wtulił w moje ciało, przeszywając je dreszczami. Westchnąłem ciężko podnosząc się z chłopakiem na rękach, który mnie objął nogami w pasie i udałem się do kuchni. Usadziłem go na osobnym krześle przy stole, nalałem wina go kieliszków i również zasiadłem na swoim miejscu.  Zaczęliśmy jeść. Po dość krępującej ciszy, odgłosy szkła i szuranie sztućców przerwał mężczyzna:
-Coś cię trapi. - wręcz szepnął. Uniosłem głowę znad talerza i spojrzałem w wyczekujący wzrok. Przełknąłem ślinę, ciężko zalegającą w gardle.
-Masz rację. - mruknąłem równie cicho, co on. - Cała ta sprawa mnie przerasta. Nie mam ochoty powtórnie czegoś przechodzić.
-Ej, nie jesteś sam. - na swojej dłoni poczułem jego palce. Uśmiechnąłem się blado pod nosem. Akira widząc moją minę od razu przesiadł się bliżej. Oparłem się czołem o jego ramię i chwilę później poczułem przyjemne głaskanie po plecach i głowie. - Mam nadzieję, że nigdy nie zetniesz tych włosów. Są cudne. - parsknąłem cicho na jego głośno wypowiedziane myśli i odpowiedziałem krótkie "nie".
-Chodźmy już do łóżka. Jestem zmęczony.
-Dobrze.

"Szedłem ciemnym i długim korytarzem. Byłem sam... Usłyszałem czyjś szloch. Postanowiłem sprawdzić kto to. W oddali ujrzałem skuloną postać oświetloną przez wpadające przez okno światło księżyca. Podszedłem i uklęknąłem. Uniosłem tego kogoś głowę za podbródek by ujrzeć twarz. To był zapłakany Arisa. Spojrzał na mnie i od razu rzucił się na szyję. Wtulił się jak najmocniej potrafił. Ja nie byłem temu obojętny. Przytuliłem go i zacząłem się kiwać z nim w ramionach. Po chwili odsunął się ode mnie, spojrzał prosto w oczy.
- Kocham Cię... Ja tak cholernie Cię kocham, a Ty nawet tego nie zauważasz. Ja już tak dłużej nie mogę.- powiedział i spuścił wzrok.
- Arisa popatrz na mnie, proszę Cię. - szepnąłem. Zrobił to co chciałem. - Ja...Ja też Cię kocham. Przepraszam. - poczułem jak strumień łez spływa mi po policzku. Kiedy postanowiłem wstać i odejść, on chwycił mnie za rękę. Wstał za mną i zbliżył swoją twarz do mojej.
-Kocham Cię, naprawdę Cię kocham i obiecuję, że nigdy Cię nie skrzywdzę.- Arisa wypowiadając te słowa musnął wargami moje usta. Nie pozostałem dłużny. Objąłem go w pasie i pogłębiłem pocałunek. Stopniowo nasze ubrania zostawały bez właściciela rzucone w kąt. Kochaliśmy się. Był dla mnie taki czuły i delikatny. Pozostaliśmy bez słowa w swych objęciach i zasnęliśmy."

Zerwałem się szybko z posłania ze zduszonym krzykiem. Przetarłem twarz ręką. Spocona. Tak samo jak reszta ciała. Rozejrzałem się po sypialnia, zerknąłem na śpiącego spokojnie obok mężczyznę i spojrzałem na zegarek. Świetnie, trzecia w nocy. I znowu ten cholerny sen. Przetarłem dłonią jeszcze raz zmęczone oczy i zwlokłem się z łóżka do kuchni. Po drodze zapaliłem światło w korytarzu i będąc już w odpowiednim pomieszczeniu, sięgnąłem po szklankę, napełniłem ją zimną woda z kranu i wypiłem jednym haustem. Oparłem się rękoma o blat i zamknąłem oczy cicho wzdychając. Nim się do końca nie uspokoiłem, nagle światło w korytarzu zgasło, a mnie przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa. Głupia sytuacja. Pokręciłem głową i powróciłem do poprzedniej pozycji. Chwilę jeszcze podumałem. Chciałem się odwrócić i pójść z powrotem do sypialni, ale powstrzymało mnie ciało przytulające się do moich pleców. Osoba za mną cicho zamruczała i ucałowała miejsce między moimi łopatkami.
-Akira, chodź spać, już wracam do łóżka. - odwróciłem się przodem do chłopaka ze szklanką z wodą do połowy opróżnioną i zaraz ją wypuściłem z ręki. Nie wierzyłem własnym oczom i dłoni, ściskającą drugą, nienależącą do mnie. - A...Arisa? - pokiwał głową. Wyciągnąłem wolną rękę w kierunku jego twarzy. Nie zdążyłem go dotknąć, bo nagle obraz zaczął się rozmywać, światło na korytarzu ponownie się zapaliło, a w przejściu pomiędzy pomieszczeniami stał Akira z przerażoną miną.
-Arthur...? - wydusił tylko z przyłożoną do ust dłonią. - Co ty robisz? - zapytał z nieukrywaną ciekawością i zdenerwowaniem w głosie.
-Ja, nic. Idę spać. - posprzątałem szybko rozbite szkło i podszedłem do chłopaka. Objąłem go w pasie i razem udaliśmy się do łóżka. Położyłem się, otuliłem pierzyną i zaraz poczułem obok siebie ciało kochanka wtulające się we mnie mocno. Szybko udałem się do krainy Morfeusza zapominając o śnie i zaistniałej sytuacji w kuchni. Co to było? Nie mam pojęcia.

Po kilku dniach i kolejnych namowach ze strony Kiyo, postanowiłem poważnie zastanowić się nad spotkaniem z byłym kochankiem. Oczywiście, miałem chęć go w końcu zobaczyć i mu wszystko wyjaśnić, lecz bałem się jego reakcji, a najbardziej odrzucenia, na które jednak zasługiwałem. Od tamtego feralnego wieczoru, kiedy Akira nakrył mnie w nocy, w kuchni, nie spotkałem się z nim jeszcze ani razu. Każdy z nas miał sporo na głowie, a również krępująca była cisza, która nas otaczała. Usiadłem w fotelu i wpatrywałem się tępo w miasto. W biały puch, który delikatnie zasypywał stolicę i tańczył wesoło na wietrze. Śnieg. Niedługo znowu kolejne święta, kolejne nieudane i samotnie spędzone święta. Popijałem przyjemnie rozgrzewającą moje ciało zieloną herbatę. Usłyszałem ciche pukanie, odwróciłem się wciąż trzymając filiżankę w dłoniach, a chwilę potem ujrzałem sekretarkę.
-Słucham, Yoiko.
-Ma pan gościa. Przyszedł pan Fukunaka, wpuścić go?
-Tak. - kobieta zniknęła, a w drzwiach pojawił się nie kto inny, niż Kiyonaga. - Usiądź proszę. Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki. - usiadł w fotelu naprzeciwko mnie. Spojrzał wyczekująco w moją stronę. - I co, zdecydowałeś się na spotkanie?
-Jeszcze nie wiem do końca. - mruknąłem.
-A co cię tak powstrzymuje?
-Wiesz, boję się jego reakcji. Pewnie nie będzie mnie chciał znać. - przyznałem szczerze. - A i nie chcę go też rozczarować.
-Czym niby? - aż uniósł się lekko w siedzeniu. - Tym, że jego ukochany wrócił? Że nie musi się już martwić o to, czy żyjesz? Ty mnie w ogóle słuchałeś, jak wygłaszałem swoje monologi?
-Tak... Może masz rację, lecz nadal mam co do tego wątpliwości. - upiłem kolejny łyk ciepłego napoju i poprawiłem krawat spoczywający na mojej piersi. Białowłosy nagle podniósł się z miejsca, związał długie włosy w koczek na środku głowy i uniósł wzrok na mnie.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. - słuchałem w wyczekiwaniu i napięciu. - Wiesz, że Arisa skończył pisać kolejną książkę i umówił się ze mną na spotkanie, by omówić szczegóły co do niej? - zapytał się, a ja przytaknąłem. - Zamiast mnie, do niego pojedziesz ty. Inaczej sie w końcu nie ruszysz z miejsca, a ja do tej pory nie zamierzam nic zrobić w sprawie wydawnictwa. Jasne? - kolejny raz jak głupi szczeniak przytaknąłem. Kiyo, widząc moją reakcję, uśmiechnął się szeroko i poklepał mnie po ramieniu, dodając - Wiesz, gdzie mieszka.
I wyszedł. Pozostawiając mnie z zupełną pustką w głowie. No i w co ja najlepszego się wpakowałem?

Opatuliłem się szczelniej płaszczem i wysiadłem z auta, chwytając aktówkę z papierami pod pachę. Ostatni raz zastanowiłem się, czy właściwie to co właśnie zamierzam zrobić, będzie odpowiednie i tak samo po raz kolejny skarciłem się w myślach. Przeszedłem przez odśnieżony, ale lekko oprószony chodnik pod maleńkim domkiem na przedmieściach i stanąłem pod drzwiami. Policzyłem cicho do dziesięciu, pomruczałem chwilę jakieś przekleństwa i nacisnąłem na dzwonek. W uszach zaczął rozbrzmiewać dźwięk dzwonu, a po chwili drzwi się otworzyły. Przez długi czas nie podnosiłem głowy do góry, zasłaniając się włosami opadającymi na twarz i nie mówiłem nic. Mężczyzna przede mną przestąpił z nogi na nogę wyraźnie trzęsąc się z zimna, aż w końcu zapytał:
-Słucham pana?
Wtedy podniosłem głowę i uśmiechnąłem się lekko do blondyna. Hiraoka otworzył lekko usta i nie powiedział nic więcej.
-Witaj, Arisa.

6 komentarzy:

  1. Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Oż, ty niedobra jesteś. Zresztą ja nie lepsza. :D

    Co do poprzedniego rozdziału, to zaskoczyłaś mnie kolejną zmianą w opowiadaniu. Minęły lata. Arthur, kieruje firmą, mafia...
    Teraz kochankowie po latach mają się spotkać. Biedny Arisa, musiał bardzo cierpieć bez swego ukochanego. Do tego nie wiedział, co się z nim działo, a taka niewiedza jest najgorsza.
    Teraz doszło do spotkania i pozostaje pytanie, co dalej? Jak zachowa się Arisa itd. :D
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też podoba się rozdział. Jest pisany dojrzale, naprawdę. Z taką dbałością, w skupieniu. Niemal wczuwam się w chwile, gdy tworzyłaś tekst, naprawdę!
    Hu, huu, to się porobiło... Arti ma wizje... Ale, moment... ja nic nie wiem o tym, aby Arisa zostawiał Artiego... No fakt, że mógł myśleć, iż chłopak zginął... i wyjaśniłam sobie sama xD No tak... kurcze genialnie to rozplanowałaś. Niby wiadome fakty, a świetnie się łączą!

    Lucek to taki wrzód na... tam, gdzie się kończą plecy xD
    Ksiądz na spowiedzi zapytał mnie, czy mam chłopaka.. 1,2,3. Odpowiedziałam, że ne, to on mi wyskoczył z tekstem" A nie brakuje ci tego?" Nie. "A to jesteś... chora, inna?" NIE! Nie spotkałam odpowiedniego *ksiądz z ulgą" Ahaaaa" XD
    Baal i Kio... hmm... .a nie wiem, kiedy będą, ale na pewno ich umieszczę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuźwa, nie mam czasu napisać nawet durnego komentarza. Notką czytałam na 3 raty, a na bloga wchodzę 3 dzień z rzędu i zawsze coś wypada... gr.... NIENAWIDZĘ szkoły!
    Ok, wyżaliłam się to teraz przechodzimy do notki.
    Mogę powiedzieć tyle: MAŁPA Z CIEBIE! Kończy w TAKIM momencie?! I coraz bardziej kręcisz! Ja tam widzę coraz więcej teorii spiskowych! A w mojej, przesiąkniętej nieprzyzwoitymi myślami, główce roi się od dalszych planów wydarzeń. :D
    Jak następnym razem skończysz w taki sposób obiecuje, że pojadę tam do Ciebie i własnoręcznie Cię utłukę.
    Z poważaniem Hoshi ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaliczyłam "czołoblat"... Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Raaany, jestem naprawdę ciekawa, jak Arisa zareaguje. Pisz szybciutko :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiadamiam i zapraszam na rozdział do mnie xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Orion chce się wprawić, zobaczyć i zapisać, co podnieca partnera - przecież to on będzie seme w tym związku xD A co, poszaleję.
    Kio... a nie wiem? Za 2 rozdziały? Zależy co mi do łba strzeli xD

    OdpowiedzUsuń