sobota, 7 kwietnia 2012

26. Pamiętnik licealisty.

Nie mogłem zasnąć, przekręcałem się co chwila z boku na bok. Nie chcąc budzić Arisy przeszedłem do salonu. Tam z kieliszkiem koniaku siedziałem na sofie i patrzyłem w mrok, który spowijał ulice. Nie miałem pojęcia ile czasu tak spędziłem, ale w końcu niedokończony alkohol odstawiłem na stolik i po prostu tak jak stałem, wyszedłem z mieszkania, zabierając ze sobą tylko płaszcz i zakładając w pośpiechu buty. Chodziłem po mrozie, trafiając do jakiegoś pubu. Znałem go doskonale. Podszedłem do baru i zerknąłem w stronę barmana. On też wiedział. Skinął na mnie głową i wyszedł na zaplecze. Od razu ruszyłem za nim nawet nie oglądając się za siebie. Zabawne, ostatni raz byłem tu pół roku temu, zanim myślałem, że wszystko skończyłem. Mężczyzna zapukał cicho kilka razy i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Również tak bardzo znane mi miejsce.
-Witaj mój drogi, co cię znowu sprowadza w moje skromne progi? - rozejrzałem się po zaciemnionym pomieszczeniu i podszedłem bliżej kominka, w którym palił się przyjemnie ciepły ogień. - Nie usiądziesz? Może coś do picia?
-Yuu, daruj. Przyszedłem odebrać coś, co należy do mnie.
-Nie rozumiem. - pokonałem te kilka dzielących nas kroków i chwyciłem mężczyznę za włosy. Przybliżyłem swoją twarz do jego, a na mojej wykwitł grymas obrzydzenia.
-Oddaj mi go. - wysyczałem. - Chyba, że chcesz stracić kolejne oko, nie jest ci raczej potrzebne. - złapałem opaskę, którą zakrywał brak lewego oka. Wyszarpnął się z mojego uścisku i zaśmiał. Podszedł do mnie i pogładził w ramię. Ponownie się zaśmiał, tym razem głośniej.
-A możesz sprecyzować, którą jego część? Wiesz, chyba moje rybki były trochę głodne. - wyciągnął do mnie rękę z małym, ozdobnym pudełeczkiem. Drżącą dłonią przejąłem pakunek i go otworzyłem. Palec, z biżuterią. Sygnetem, który dostał ode mnie Akira.
-Ty skurwielu! - wydarłem się. - Zapłacisz mi za to! Zginiesz!
-Nie mów ho... - nie dokończył. Urwałem mu w połowie zdania, łapiąc go za gardło i mocno je ściskając. Niestety duszenie nie skutkowało, tak więc przeniosłem się z nim na drugą stronę pokoju. Szarpaliśmy się. Próbował się bronić. Przelotem znów ujrzałem kawałek przyjaciela.
-Giń skurwielu! - Uderzałem głową Yuu o wielkie akwarium, które znajdowało się w jednej ze ścian, dopóki ono nie pękło, a ciało w moich rękach nie zwiotczało. Wokół było pełno wody i szkła. Dla pewności chwyciłem jeden z odłamków i poderżnąłem mężczyźnie gardło. Wychodząc z gabinetu zdeptałem kilka ryb, które podskakiwały konwulsyjnie.
Znów znalazłem się w barze. Wystarczyło, że zerknąłem w stronę tego samego barmana, który mnie wpuścił, a ten szybko uciekł z miejsca pracy. Pewnie pobiegł sprawdzić co z jego szefem, martwym szefem. Przez to, co zrobiłem, czułem się fatalnie. Nie potrafiłem, a może nie chciałem wrócić do Arisy. Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę i w końcu wróciłem do domu. Chciałem wejść do sypialni, ale już w korytarzu zatrzymał mnie blondyn.
-Gdzie ty byłeś? - podszedł do mnie powoli i wtulił się w moje ciało. Czując wilgoć na sobie, odsunął się i spojrzał na moje ubranie - Czemu jesteś mokry? Boże, czy to jest krew?! - popatrzył na moje ręce i odsunął się na krok, dwa, kilka. Był przerażony. Widziałem to w jego oczach, mimice i gestach. Bał się. Bał się mnie. Popatrzyłem na niego z czułością, potrzebowałem teraz bliskości i zrozumienia, ale nie mogłem jej dostać.
-Ja...
-Nic nie mów! Nie zbliżaj się nawet do mnie! - na przekór swoich słów sam podszedł i chwycił moją twarz w dłonie.  - Coś ty narobił? - szepnął wpatrując się we mnie nadal. Nie mogłem tak dłużej, rozpłakałem się i upadłem na posadzkę. Blondyn podpierał mnie jak tylko mógł. Ciągle powtarzał "Ćśśśś, spokojnie, już dobrze", ale wcale nie było dobrze i już nie będzie. Miałem pustkę w głowie, nie wiedziałem co robić, co powiedzieć. Na drżących nogach z pomocą Arisy wróciłem do łóżka. Położyłem się obok, po chwili czując drobniejsze ciało przytulające mnie i rękę głaszczącą mnie po głowie. Długo nie mogłem zasnąć, ale w końcu to zrobiłem.

Powoli otworzyłem oczy i przetarłem zaspane powieki. Podniosłem się do siadu sprawdzając przy okazji, która jest godzina. Nie byłem zbytnio zdziwiony, ale też i zadowolony faktem, że dochodziła już pora obiadowa, a ja dopiero się obudziłem. Zważając na wydarzenia z ostatniej nocy, od samego przebudzenia nie miałem zbytniego humoru. Miejsce obok mnie było puste, zimne i schludnie zaścielone. Westchnąłem i przeszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i związałem jeszcze mokre włosy. Gdy byłem z powrotem w sypialni dosyć szybko założyłem na siebie grafitową koszulę i czarne, lniane spodnie. Byłem ciekaw, czy Arisa pojechał już do siebie i mnie zostawił, gdy nie zagraża już mu praktycznie nic, ani nikt. W końcu pozbyłem się kłopotu. Jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy na kanapie w salonie ujrzałem nie jedną, ale aż pięć osób, w tym osobę, która według mnie powinna być martwa. Stanąłem jak wryty na środku, a wszystkie spojrzenia zwrócone były w moją stronę. Otrząsnąłem się po dość dłuższej chwili.
-Co tu się dzieje? - wykrztusiłem w końcu, nadal nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Czy ja czasem nie mam omamów wzrokowych? Granatowowłosy siedział skulony opierając się delikatnie o jakiegoś nieznanego mi mężczyznę. Arisa wstał, podszedł do mnie i pociągnął w stronę kanap. Usiadłem wciąż wpatrując się w przyjaciela. Przede mną lada moment pojawiła się kawa, którą od razu wypiłem kilkoma łykami. Uśmiechnąłem się w podzięce do kochanka.
-Wszystko już załatwione, nawet nie musisz mi nic zlecać. Arisa mi wszystko wytłumaczył. - spojrzałem się w stronę rozmówcy. Ryu miał ciemne worki pod przekrwionymi oczami. Najwidoczniej już od mojego telefonu ciężko pracował z Collin'em. Przeczesałem opadające na twarz kosmyki włosów, które wymsknęły się spod gumki. Miejsce obok mnie zajął blondyn, położył rękę na moim kolanie i lekko je ścisnął. Ucałowałem czubek jego głowy.
-Dziękuję. - odparłem i od razu mój wzrok podążył na skuloną postać na kanapie. Wstałem i przesiadłem się, tym razem obok niego. Młody mężczyzna od razu przylgnął do mnie, a ja go ciasno oplotłem ramionami. Płakał. Cały drżał. Ja też nie zamierzałem panować nad emocjami. Kilka łez wylało się spod moich zaciśniętych powiek, a wyraz ulgi wykwitł na twarzy. - Akira, jak dobrze, że jednak nic ci się nie stało.
I to wystarczyło. Po dłuższej chwili puściłem przyjaciela i wróciłem na poprzednie miejsce.
-Arthur. - zwrócił na siebie moją uwagę Collin. - Nie zdążyłem ci przedstawić. To jest mój znajomy, Chiaki Shinichi. Zadzwoniłem do niego, gdy tylko znaleźliśmy pod twoim domem Akirę. Był cały brudny, zmarznięty i przemoknięty. Nie wyglądał za dobrze. Chiaki jest lekarzem i zjawił się, jak tylko go poinformowałem o sytuacji. Nie raz mi już pomagał.
Spojrzałem na wspomnianego szatyna. Zza szkieł okularów patrzyły na mnie bystre oczy. Uniosłem się lekko podając mu rękę.
-Arthur Lee, miło mi. Przepraszam, że w takich okolicznościach. - skinąłem głową. Mężczyzna również uścisnął mi rękę, przedstawiając się. - Jak chcesz, możesz zostać u mnie kilka dni. Póki nie wydobrzejesz, zajmę się tobą. - Akira uśmiechnął się delikatnie w podzięce. Palce Arisy, zalegające na moim ramieniu zacisnęły się dosyć boleśnie. Odwróciłem w twarz w jego stronę i nawiązałem krótkie porozumienie. - Oczywiście z Arisą. - dodałem po chwili.

Po wyjaśnieniu całego zajścia w mieszkaniu pozostaliśmy tylko we trójkę. Gdy nadeszła pora kolacji usiedliśmy w milczeniu przy jednym stole popijając czerwone wino. Zabawne, w tym właśnie momencie ciecz w kieliszku zaczęła przypominać mi krew. Nie wypiłem ani jednego łyka. Nie zjadłem ani kawałka posiłku. Nie potrafiłem nic przełknąć. Podziękowałem i wstałem od stołu. Usiadłem w fotelu w sypialni i wpatrywałem się w gwiazdy. Westchnąłem cicho, gdy do pokoju wszedł blondyn. Usiadł mi na kolanach obejmując za szyję. Pocałował najpierw w kącik ust, potem policzek, przygryzł płatek ucha, a na końcu wtulił twarz w moje ramię.
-W porządku? - zapytał. Wtopiłem palce w jego blond kosmyki i zacząłem delikatnie drapać skórę głowy.
-Tak. - odparłem po chwili zastanowienia. - Teraz tak. - Odchyliłem jego szyję, po której delikatnie wodziłem koniuszkiem języka, torując sobie drogę do ust. Gdy do nich dotarłem pomuskałem je na sam początek, by następnie wpić się w nie dziko z całą tęsknotą. Przeniosłem się wraz z blondynem, który teraz leżał pode mną, na łóżko. Cała nasza garderoba powoli lądowała najprawdopodobniej na podłodze. Sypialnie wypełniały westchnienia, jęki, krzyki i błagania. Powoli i szaleńczo. Przepełnione miłością, tęsknotą, pożądaniem i podnieceniem. Mocno i delikatnie. Wprost cudownie, nieziemsko. Niedługo potem, jak Arisa doszedł, również poczułem spełnienie wylewając się wprost do wnętrza kochanka. Byłem tak wycieńczony, że nie zdążyłem się wysunąć w pełni, a blondyn już smacznie spał wtulony w mój tors z błogim uśmiechem na ustach. Ucałowałem jego policzek i przygarnąłem go tylko bliżej do siebie z czystym sumieniem. Zaśmiałem się cicho z powodu pomruków niezadowolenia Arisy ze zmiany pozycji. Tak, teraz już może tak pozostać. A żeby tak było, dopilnuję tego.

8 komentarzy:

  1. Nie ma zagrożenia, strachu o dwie najukochańsze osoby. Zastanawiam się, co dalej będzie z Akirą... wątpię, aby Arisa pozwolił na to, by wraz z Arthurem tworzyli trójkącik. xD 3A... byłoby fajnie!
    Łał, opis uśmiercania Yuu był naprawdę... jak kryminał. I jeszcze te rybki... nie sposób pozostać obojętnym. Ło, aż się wzdrygnęłam. Piszesz wspaniałe sf!

    Ja z kolei powiadamiam o pierwszym rozdziale i życzę lanego poniedziałku (lej domowników, lej! xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni rozdział? I żyli długo i szczęśliwie mam nadzieję.
    Wierzę w to i w to, że Akira też znalazł swoją miłość. A dla mnie mogliby żyć we trójkę, w łóżku też. :D
    W końcu po wielu perypetiach Arisa i Arthur mogą być razem. :D
    Szkoda mi tych rybek.
    To gratuluję zakończenia opowiadania. Liczę, że teraz skupisz się na Pawle. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Maaaamooo, bo mnie tu chcą bić! xD
    Hahah, taak, będziesz miała ze mnie niezły tygodnik xD Takie zaserwuję nowinki ze świata Częstochowy, że ludzie zapragną zobaczyć te niecodzienne zjawiska. O, dajmy na to zrywanie nałożonej miesiąc temu drogi. No przecież święta są! Robotnicy muszą zarobić! xD

    Perwers to moje czwarte imię, haha xD Trójkąt byłby dobry. ;3 Przynajmniej byłabym spokojna o Akirę. ;P
    Koniec, koniec... zawsze można bonus dopisać. xD
    O właśnie, Paweł... tego też jestem ciekawa, bo przysporzyłaś bohaterom niezłych turbulencji. ;P
    O taaaak, tak mi mów! xD Jeśli można wiedzieć *rozgląda się na boki i konspiracyjnie pochyla nad Riri* A o czym będzie to nowe opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, będę milczeć. xD Podziwiam Cię, naprawdę. Ja od osiemnastki próbuję nauczyć się grać na gitarze... a jakoś brak mi czasu O_O'

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na ostatni rozdział :) http://urodzinowy-prezent-yaoi.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie zapraszam na rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, no tak, racja, racja xD Nie jesteś chłopakiem. Aby to udowodnić musiałabyś chyba dźwignąć bluzkę do góry. xD Z dowodem mogą nie uwierzyć. xD
    Radkiem? Hmmm... ktoś o niego chyba pytał... albo o Mikołaja... Jak coś, to Radek jest otwarty na przytulanie. xD
    Opisówki... taa, jutro przejdę się w miejsce, gdzie raczej nieczęsto bywam, więc a nuż przyda mi się do opowiadania... o jaa, tam są korty tenisowe! To ba, oczywiście, że miejsce się przyda ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Riri, moja najsłodsza istoto, Ty wiesz, że Cię kocham, prawda? ;3 Ohh, już ja się postaram, aby narysować Ci coś fajnego! ;3 Tygrysku złoty ;3

    OdpowiedzUsuń