piątek, 8 czerwca 2012

Poco Piú Love. Prolog.


Tak wszystko się zaczęło. Nie miałem pojęcia, że aż tak daleko to zajdzie, ale cóż poradzić. Muzyka zawsze była dla mnie jedyną ostoją. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem koncert muzyki klasycznej od razu zapragnąłem mieć w tym swój udział. Nie, nikt mnie nie przymuszał do uczęszczania na zajęcia w szkole muzycznej, a następnie studia na Akademii. Naprawdę odnalazłem w końcu siebie. Ciszę, spokój, stabilizację emocjonalną. Moim jedynym kochankiem była właśnie ona. Chociaż nigdy nie rozstałem się z nią, poszedłem w ślady za moim nauczycielem. W ręce nie trzymałem już instrumentu, lecz batutę...
Blondyn stanął naprzeciwko lustra w garderobie ostatni raz się w nim przeglądając. Spojrzał na zegarek ponad nim. Poruszył się nerwowo i zaczął gorączkowo myśleć. Machnął w końcu ręką narzucając jeszcze na barki czarną marynarkę. Wychodząc z mieszkania po drodze chwycił futerał z instrumentem i ruszył pędem na zajęcia. Całą drogę przebył w kilka minut co chwila nerwowo zerkając na zegarek. Przywitał się grzecznie z portierką po przekroczeniu progu budynku, szybko wbiegł na trzecie pięto i bez pukania wszedł do sali numer pięćdziesiąt.
-Przepraszam za spó...? - widok wcale go nie zadziwił. Zaczerwienił się tylko odstawiając futerał przy drzwiach, skinął głową i wyszedł jak miał to zawsze w zwyczaju. Usiadł na ławce przy drzwiach i oczekiwał wyjścia nie-spodziewanego gościa. Nie minęła dłuższa chwila, a profesor wyszedł kierując się w stronę toalety. Jasnowłosy postanowił wykorzystać okazję i na powrót znalazł się w pomieszczeniu. Było ono nieduże i dobrze oświetlone przez duże okno. W sali znajdowało się czarne pianino, pulpit, stolik z dwoma krzesłami, kilka zielonych roślin i gablotę z nagrodami, dyplomami i metronomem. Chłopak chrząknął cicho chcąc zwrócić na siebie uwagę, co poskutkowało.
-Znowu się spóźniłeś. - zaśmiał się lekko mężczyzna, który zaczął rozkręcać instrument  i chować go do futerału.
-Tak. - zawiesił na chwilę głos. - A co ty tu robisz właściwie?  - zapytał wpatrując się w mężczyznę. Kiedy tylko schował nuty i zamknął futerał odwrócił się stronę rozmówcy i uśmiechnął lewym kącikiem ust. Przetrzepał włosami przydługą grzywkę, podrapał po lekkim zaroście i zarzucił instrument na plecy.
-Radziłem się starego profesora. - odparł po prostu wychodząc z sali. Nim jednak zdążył to zrobić blondyn zadał jeszcze jedno pytanie, którego się spodziewał i, na które miał gotową już odpowiedź.
-Z czym?
-Przyjdź na koncert. Zostawiłem bilet na jutrzejszy wieczór w kasie.
W końcu opuścił pomieszczenie. Blondyn zaczął się powoli rozpakowywać. Wyciągnął nuty, ustnik, instrument, do którego zaczął przykręcać czarę. Był tak skupiony na tej czynności i rozmyślaniem nad tym, co wcześniej powiedział mu mężczyzna, że nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi i kroków tuż za nim.
-A pan, panie Brooks ma zamiar się tak ślimaczyć przez cały czas, czy możemy przejść już do lekcji?
To go trochę otrzeźwiło. Dokończył swoje czynności i stanął przodem do profesora w pełni gotowości.
-I oczywiście nie jest pan rozegrany, czyż nie? - profesor spojrzał się na swojego ucznia wyczekująco, ale widząc na jego twarzy skruchę, pokręcił jedynie głową. - No to bierz ustnik, wyciągaj spirometr i jedziemy. No ruszaj się i nie patrz tak na mnie. Musisz zacząć w końcu oddychać i używać języka. A artykulacja i dynamika bez tego się nie zrobią.
-Wiem. - odparł skruszony i podszedł bliżej pianina zaczynając powoli, ale uważnie i dokładnie się rozgrywać.

3 komentarze:

  1. Mhahaha... przepraszam. Taki wybuch podekscytowana ;3 Taaaaak, taaaaak, od razu widać, że się znasz na tym, o czym piszesz! Riruńku kochana ;3 (ależ mnie zebrało na czułości xD) Ach, no przecież rozdział był tak dawno! Wolę mieć zaległości niż długo czekać na nowy tekst xD Niecierpliwus ze mnie, ale co się dziwić, skoro poczatek zabrzmiał z wysokiego "C"... a nawet "cis" XDD

    Też powiadamiam o nowej notce.
    PS: Na początku myślałam, że ten chłopak, który później wychodził od profesora robił z nim nieprzyzwoite rzeczy xD... Robił? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaa, tak postępy w przyjaźni są. xD Darek przestaje być zjeżonym kocurem i powoli piłuje pazurki, aczkolwiek nie zamierza ich "obcinać". ;P Jeszcze podrapie.

    Jaa, zbereźnikiem małym? Nie doceniasz mojej wielkości, no wiesz? XD Dużym zbereźnikiem jestem. xD Skoro chłopak wychodzi z pomieszczenia lekko zażenowany, potem profesor wychodzi do łazienki, to co ja mam myśleć? xD Narrator jak nic zobaczył ciekawą scenę. xD
    A co z klawiaturą?

    OdpowiedzUsuń
  3. Haa, az poczułam się dumna, gdy napisałaś: "i jesteś meeeeega zbereźnikiem <3" xD
    Wyjeżdżasz? Kiedy, na jak długo? Ejj, mojemu zbereźnikowi we mnie stępią się pomysły, no! XD Nie możesz do tego dopuścić, wiesz? XDD

    OdpowiedzUsuń