Ciemnowłosy,
na oko dwudziestoczteroletni mężczyzna wyszedł z budynku Akademii Muzycznej i
ruszył na spotkanie ze znajomymi, które miało odbyć się w klubie nocnym Morion,
tuż po występie jego i jego kapeli. To miał być ich debiut. Chciał zaimponować
nie tylko swoim znajomym, ale też i całej reszcie publiki. Mijał przechodniów,
czekał na zapalenie się zielonych świateł, aż w końcu przeszedł przez całą
Piątą Aleję. Przeczesał palcami swoje długie i proste włosy, skręcił w ciemną
uliczkę i zapukał do drzwi we wnęce prowadzące do klubu. Wejście dla artystów i
personelu. Jeszcze raz zabębnił w drzwi poprawił futerał z instrumentem na
ramieniu, aż w końcu drzwi otworzył jeden z ochroniarzy. Pokazał mężczyźnie
przepustkę na dzisiejszy wieczór. Dopiął wszystko na ostatni guzik konsultując
się z dawnym nauczycielem, który uczył go jeszcze kilka lat temu gry na
wydziale klasycznym.
-Shane!
Shane! - podbiegła do niego niska i szczupła blondynka. - Jak dobrze, że już
jesteś. Nie ma nigdzie Ivan'a. Nie mogę się nawet do niego dodzwonić.
Albo może
jednak nie wszystko? Oczywiście zawsze wszystko musi się spierdolić. - pomyślał
i usiadł na podłodze chowając twarz w dłoniach.
-Mamy
jeszcze czas. On musi tu przyjść. Musi, kurwa! - wydarł się przez ręce
zakrywające jego usta i oczy. - Dzwoń do Drake'a, a ja idę się dogadać z
właścicielem. Mam nadzieję, że ma dobre wytłumaczenie, bo inaczej mózg mu
rozjebię. - mruknął i wstał, po czym poszedł w głąb korytarza. Przeszedł do
garderoby gdzie zostawił futerał i znowu wyszedł w labirynt korytarzy, by w
końcu dojść do ciężkich, mahoniowych drzwi. Zapukał w nie donośnie i nie
czekając na przyzwolenie, po prostu je otworzył i wszedł w gląb zaciemnionego
pomieszczenia. Nigdzie nie mógł znaleźć wzrokiem sylwetki właściciela klubu.
Podszedł do szyby, przez którą było widać wnętrze lokalu. Stał tak dłuższą
chwilę, aż w końcu poczuł za sobą czyjąś obecność i ciche szuranie.
-To jest
ostatni raz. Ostatni raz, słyszysz? - warknął i odwrócił się. Nie wyglądał na
zdziwnionego widząc członka zespołu, wymykającego się po cichu z gabinetu. - A
teraz wypierdalaj na dół, bo Lacie się skurwielu martwi o to, gdzie twoje
zwłoki teraz są, a gdzie mogą zaraz być! - juz miał podejść bliżej, ale ręka
położona na jego ramieniu zadecydowała o wszystkim. Pozwolił chłopakowi wyjść i
zwrócił się do osoby, do której w końcu przyszedł. - A tobie co, ja już nie
wystarczam?! Kurwa, Ivan'a ci się zachciało, bo co? Ciasna i dziewicza szpara?
To z mojej strony też jest ostatni raz. Dzisiaj finalizujemy swoją umowę i
odchodzę.
Mężczyzna
zwęził oczy i popatrzył się na swojego rozmówcę groźnie. Strzepnął z garnituru
niewidzialny pył i w końcu popchnął młodszego od siebie na pancerną szybę.
-To ja
powiem kiedy będzie koniec, zrozumiano? Nie odejdziesz, bo nie masz gdzie,
twoje miejsce jest przy mnie...
-I twoich
innych dziwkach? - wszedł mu w słowo, za co dostał po twarzy. Zacisnął usta w
wąską linijkę i splunął. - Goń się.
Odwrócił
się zamaszyście z zamiarem wyjścia, mimo posiadanej nadziei, że jednak zostanie
zatrzymany. Odetchnął głęboko i w końcu przełamał się wychodząc z
pomieszczenia. Oparł się plecami o ścianę na korytarzu i przetarł twarz rękoma.
Starał wyrzucić się wszystkie myśli będące w jego głowie. Poczuł zimny podmuch
wiatru, odepchnął się od ściany i wrócił do garderoby, przygotowując się z
resztą zespołu do koncertu, jedynie patrząc wilkiem na basistę. Ivan mógł robić
co mu się oczywiście podoba, zawsze będzie jego najlepszym kumplem i gitarzystą,
jakiego wcześniej jeszcze nie znał, ale nie chciał żeby wpakował się w
jakiekolwiek gówno, tak jak on. Chociaż mimo wszystko dzięki temu są tu wszyscy
razem i mogą zagrać swój pierwszy koncert.
***
Znalazłem
się w Morionie przez czysty przypadek. Kolega dosłownie siłą zaciągnął mnie do
tego miejsca, wymawiając się jakąś kapelą, która miała mieć swój debiut akurat
w tym miejscu. Oczywiście mogłem się nie zgodzić i też tak zrobiłem, ale też
ciągnięty ciekawością w końcu uległem i takim oto sposobem właśnie stałem wśród
wielu ludzi, pod barem, sącząc kolejne piwo i czekając na owo wydarzenie. Cały
czas po głowie chodziły mi słowa Shane'a "Przyjdź i zobacz.", a ja w
dalszym ciągu nie wiedziałem o co dokładnie mogło mu chodzić. Ale też
zastanawiałem się, po co był u profesora Xaviera, bo przecież porzucił
Akademię, klasykę i waltornię, nie podając tak naprawdę żadnego powodu nawet
mnie, a potrafiliśmy godzinami przesiadywać w sali i grać jakiekolwiek duety.
Często nawet całkiem nam to wychodziło, ale w końcu nasze drogi się rozeszły, a
kontakt nam się urwał, aż do dzisiejszego południa, kiedy spotkałem go w sali.
Światła na sali zaczęły przygasać. Przeczesałem wolną dłonią swoje blond włosy
i skupiłem wzrok na małej scenie. Wolałem się nie zbliżać, bo moje stopy, które
były przyodziane zaledwie w trampki, mogły tego nie przeżyć, a widziałem kilka
osób mające na sobie naprawdę dosyć ciężkie buty. Zacisnąłem powieki, kiedy na
podwyższenie zaczął wychodzić cały skład i otworzyłem je pospiesznie, gdy tylko
usłyszałem tak znajomy mi głos.
-Powitajcie
The Fool, bo właśnie dzisiaj dla was zagramy. - Shane! Skierowałem na niego
wzrok. Tak, to on, nikt inny nie mógłby tak wyglądać. Spojrzałem na Aaron'a
stojącego tuż przy mnie i uśmiechającego się głupio. Posłałem mu kuksańca w bok
w niemym oskarżeniu, a jego uśmiech tylko coraz bardziej się powiększał.
-Cały czas
tylko o nim trajkotałeś, więc jak tylko usłyszałem, przez czysty przypadek
oczywiście, że założył jakiś czas temu zespół i dają swój pierwszy koncert w
Morionie to musiałem cię koniecznie wyciągnąć. - zaniemówiłem. A w dodatku o to
mu chodziło kiedy mówił, żebym przyszedł zobaczyć. Nie mogłem się więcej boczyć
na kumpla i skupiłem wzrok na starym znajomym. Koniecznie po koncercie muszę
się z nim zobaczyć i porozmawiać. Pokazać, że w końcu przyszedłem.
ending: the GazettE - Uncertain Sense
ending: the GazettE - Uncertain Sense
Tam na samym początku jest o jedno "letni" za dużo ;)
OdpowiedzUsuńA wracając do przeczytanego tekstu, to mam dziwne uczucia. Z jednej strony zapowiada się ciekawie, z drugiej zaś zgubiłam się w połowie i przez chwilę nie wiedziała kto jest kim. Na szczęście mój szybko kojarzący mózg z tego wybrnął. Nie mogę jakoś dużo napisać, bo pomimo bardzo szybkiej i gwałtownej akcji, nie stało się w zasadzie jeszcze nic takiego. No ale opowiadanie dopiero się rozkręca, a zapowiada się na to, że jednak będzie się coś dziać. Weny ;)
Uuu, no to ładnie Ivan wdepnął. Dobra, rozumiem, że można zauroczyć się czyimś wyglądem, majątkiem i.. talentem, o, ale skoro on i Shane są przyjaciółmi... to tego się chyba kumplom nie robi. No ciekawa jestem, czy Shane da radę odejść od przyprawiającego mu rogi kolesia... Uch, mógłby i on mu zrobić coś takiego. Ja nie mam skrupułów. xD
OdpowiedzUsuńNareeszcie jesteś ;3
(u mnie nn)
No no, zapowaida się całkiem niezła historia ;)
OdpowiedzUsuńChoć Ivan zrobił swojemu kumplowi świństwo, to chyba dzięki temu Shane się opamięta (w sumie nei wiemy jeszcze z czego a ni o kogo tak na prawdę chodzi, ale znając Ciebie najlepsze kaski zostawisz na później)
Dobrze znowu Cię tu widzieć Pysiek <3
zapraszam do siebie na nowy rozdział TIU
To Shane miał nie lada niespodziankę, ale ten właściciel klubu jakiś porywczy jest. Też bym po prostu wyszła będą w skórze Shane'a.
OdpowiedzUsuńA dla tego kogoś, kto opowiadał w pierwszej osobie, było miłą niespodzianką coś takiego. Chłopak musi być pod wrażeniem tego.
Nie wiele można jeszcze napisać o rozdziale, bo dopiero się zaczyna i nie wiem kto jest kto itd. ale zapowiada się naprawdę dobrze. :D Do tego mam wrażenie, że Twój styl pisania się poprawił. Co jest na duży plus. Oby tak dalej, a nawet lepiej. Weny. :DD
Cieszę się, że w końcu wróciłaś i już nie uciekniesz. :D
Zgubiłam słówka :/ "było miłą niespodzianką coś takiego." i miało być: jak ten koncert dawnego znajomego.
UsuńBardzo serdecznie zapraszam na nowy rozdział. xD
OdpowiedzUsuńwszystko w porządku, poza tym, że drugi rach TYLKO I WYŁĄCZNIE w wykonaniu Zimmermana <3
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam "Co to za gimbaza, o co chodzi" XD Justa głupol :D Ale i tak mało ogarniam :<
Usuń