-To było
iście genialne, dzięki chłopaki i Lacie oczywiście. - uśmiechnął się do
dziewczyny w przepraszającym geście. - Wszyscy byliście wspaniali i mam
nadzieję, że nie tylko na tym jednym koncercie się skończy.
-Widziałem
jednego krytyka, może nam się poszczęści. - dodał z entuzjazmem Castiel,
perkusista o zmierzwionych czerwonych włosach i zielonym kocim spojrzeniem,
który już zajadał się czekoladą. Shane ukradł mu kawałek i szybko wsadził
kawałek do ust, za co dostał po głowie i groźny wyraz twarzy kolegi z zespołu.
Dziewczyna o różowo-turkusowych włosach uwiesiła się na liderze dając mu
soczystego buziaka w policzek, posyłając wszystkim szczęśliwe spojrzenia. Widać
było gołym okiem, że się bardzo cieszyła z ich debiutu.
-To co,
jutro próba w starej fabryce? - dodała z namaszczeniem studiując zmieniający
się wyraz twarzy członków zespołu, a najbardziej wokalisty. Drobny i młodziutki chłopaczek z mocnym
głosem i falą brązowych włosów do łopatek skrzywił się nieznacznie.
-Jasne, już
w ogóle niech mi głos wysiądzie, po co się mną przejmować. - tupnął nogą i
zniknął w garderobie. Shane wszedł za nim do pomieszczenia i objął od tyłu
kładąc brodę na jego ramieniu.
-Świetnie
się spisałeś, byłeś naprawdę niewiarygodny. - mruknął mu w szyję. Wiadomym
było, że ciemnowłosy nikomu nie prawił komplementów, a przynajmniej nie na
prawo i lewo. Chłopak w jego ramionach na te słowa się spiął, ale nie na długo.
Do garderoby zaraz weszła reszta zespołu i odetchnął z ulgą, kiedy został w
końcu puszczony. Kiedy wszyscy w końcu rozeszli się do domów na zasłużony
odpoczynek Shane postanowił chwile odsapnąć zanim też uda się do swojego
pustego mieszkania. Nie zdążył usiąść i napić się wody z butelki, a jego spokój
zakłóciło delikatne pukanie do drzwi. Donośnie wypowiedział zaproszenie do
środka i drzwi powoli się otworzyły. Do środka wszedł dosyć wysoki i szczupły
chłopak ubrany cały na czarno, razem z trampkami. Blondyn o błękitnych oczach.
Jun Brooks.
***
-Mogę? -
zapytałem niepewnie zdumionego moim przyjściem Shane'a. Mężczyzna w końcu
usiadł na kanapie, a ja niepewnie wszedłem do środka zamykając od razu za sobą
drzwi z cichym trzaskiem. - Przyszedłem, zobaczyłem, wysłuchałem.
-Nigdy nie
lubiłem twoich gier słownych. - mruknął i odstawił butelkę z wodą, do połowy
opróżnioną.
-Przepraszam,
ja tylko na chwilę. W sumie chciałem się tylko przywitać.
-Widzieliśmy
się już dzisiaj, nie musiałeś przychodzić, ale skoro już tu jesteś to siadaj,
nie stój tak na środku pokoju jak kołek, albo co gorsza, jakby ci kto ten kołek
w dupę wbił.
Usiadłem na
przeciwko swojego rozmówcy. Nie widziałem go, prócz dzisiejszego dnia, przez
naprawdę długi czas. Jak widać, czarny humor nadal się go trzyma. Siedzieliśmy
tak w ciszy przez dłuższą chwilę, która z każdą sekundą się przedłużała. Ze
zdenerwowania zacząłem bawić się rzemykami zawiązanymi na ręce i odetchnąłem
głęboko. Zdołałem zadać tylko jedno pytanie, zamieszczone w jednym słowie.
-Dlaczego? -
znów zapadła wymowna i pełna konsternacji cisza. Niewiele miałem na myśli
zadając to pytanie, ale czemu nie warto by było spróbować, prawda? Poruszyłem
się niespokojnie i nagle wstałem z miejsca. - Nieważne, zapomnij. Życzę
dalszych sukcesów.
Nie zdążyłem
postawić jednego kroku, a Shane stał już przy mnie patrząc na mnie zimno i z
wyraźnym gniewem wymalowanym na twarzy. Wypisz, wymaluj, rasowy buldożer.
-Pytasz się
mnie dlaczego, ale dlaczego co? Dlaczego odszedłem ze szkoły, która była nota
bene całym moim życiem i ta jebana klasyka? Dlaczego zerwałem z tobą
jakikolwiek kontakt, a jednak teraz rozmawiamy, zamiast wyjebać cię po prostu
za drzwi, kiedy aż skręcam się z bólu wewnątrz, a moje serce wręcz krwawi?
Dlaczego wylądowałem na bruku i zacząłem wieść życie nędznika, paniczyku? A
może dlaczego stałem się po prostu jakąś dziwką, która za możliwość debiutu
sprzedaje własne ciało i duszę? - syknął mi prosto do ucha, owiewając je
ciepłym oddechem.
Przeraziłem
się. Nie czegoś takiego się spodziewałem. W dodatku gdybym wiedział wcześniej,
to na pewno bym mu pomógł w jakiś sposób, a wiem, że to wszystko co powiedział,
jest prawdą w stu procentach. Shane nigdy nie kłamał, za dobrze go znam, ale
też jest zbyt dumny, żeby przyjąć jakąkolwiek pomoc. Od nikogo nigdy niczego
nie oczekiwał, zwłaszcza ode mnie, kiedy jeszcze się widywaliśmy codziennie, praktycznie
dnia bez siebie nie spędzaliśmy i nikt inny nie był nam do szczęścia potrzebny.
-Nie
wiedziałem. - szepnąłem i przygarnąłem go do siebie opadając razem z nim na
podłogę. Niewiele starszy ode mnie, bo tylko o dwa lata, a w ciągu właśnie tych
ostatnich miesięcy tyle przeżył. Wtuliłem twarz w jego włosy wciagając
przyjemny dla nosa zapach, teraz lekko przyćmiony przez opary z klubu i po
prostu siedzieliśmy dalej w ciszy.
Shane ma nieciekawą część życia, ale może właśnie idzie ku lepszemu. :D
OdpowiedzUsuńHa i widać, że ma dwóch dobrych kumpli - wokalistę, który się nim interesuje, ale jest nieśmiały i Juna... Tylko z jakiej kiełbasy Shane mówi, że mu serce krwawi i do tego mówi do Juna per "paniczyku"?. Było głębiej między nimi?
OdpowiedzUsuńMhryry, Eicca Toppinen... mniaaam. xD
Ciekawi mnie dalszy rozwój akcji pomiędzy Junem, a Shanem i ta częsc zycia Shane, po odejściu z akademi @__@
OdpowiedzUsuń