Po raz kolejny zmierzałem do salonu, kiedy mój
telefon się rozdzwonił, wygrywając tak znaną mi melodię przypisaną do jedynej
osoby, która mogła ją mieć. Dlatego nie sprawdzając wyświetlacza, od razu
przyłożyłem komórkę do ucha, wcześniej naciskając zieloną słuchawkę.
-Cześć , jest sprawa. – tak, po co się wylewniej
przywitać, zapytać jak minął mi dzień, może też i noc?
-Mów, byle szybko, bo zaraz mam pracę, a już
dochodzę do salonu. – mruknąłem jak zawsze miło w odpowiedzi. Ale czego można
ode mnie więcej oczekiwać?
-Mamy rozmowę kwalifikacyjną w sprawie praktyk
zagranicznych w Niemczech, dostaliśmy się do drugiego etapu!
-…
-Paweł, jesteś tam?
-Tak! – odpowiedziałem szybko po dość długo
zalegającej ciszy. – Po prostu się nie spodziewałem, nawet się nie starałem.
Ale Kamil, powiedz że sobie ze mnie nie żartujesz, błagam. – jęknąłem.
-Nie, nie. Mamy się stawić jutro po lekcjach do
profesora. Ogólnie możesz się przygotować dodatkowo, ułóż o sobie kilka zdań i
powinno wystarczyć.
-Ok, dzięki. A jak się dostaniemy, trzeba to
koniecznie oblać, nie ma innego wyjścia.
-Wierz mi, bądź i nie, ale o tym samym
pomyślałem. W takim razie do zobaczenia jutro. Nie spóźnij się, nie chcę z tymi
harpiami sam siedzieć.
-Postaram się, cześć. – stałem jeszcze przez
chwilę na przejściu dla pieszych aż w końcu dotarłem na miejsce. – Już jestem.
– rzuciłem do przyjaciółki, wziąłem z lodóweczki małą butelkę wody niegazowanej
i poszedłem siedzieć do swojej klitki czekając na pierwszego klienta.
Tysiąc myśli kłębiło mi się w głowie. Mimo, że
wykonywałem swoją pracę starannie, wiele rzeczy zaprzątało moja głowę.
Dodatkowo Monika oświeciła mnie, że jeżeli dostanę się na praktyki, to w
nagrodę zabierze mnie na wielki konwent piercing’u i tatuażu, który miał się w
tym roku odbywać w Gdańsku. Tak, oczywiście, zdążyłem się jej pochwalić.
Pożegnałem się z ostatnim klientem i wyszedłem do poczekalni. Monika kończyła
dziarać jakąś dziewczynę, a ja robiłem sobie powolnymi ruchami kawę. Mam złe przeczucia, zaraz się coś stanie
związanego z moją osobą, jestem pewien. Może nie nawet tyle co ze mną, ale z
osobnikiem tej samej płci, który właśnie wchodzi do salonu tym swoim
nonszalanckim krokiem, ze wzrokiem pewnym siebie, długimi i ciemnymi włosami
spiętymi w koński ogon, czarnymi, przylegającymi do ciała spodniami i koszulką
bez rękawów. Heh, pewnie i tak nikt nie zgadnie kto znowu zawitał w te
skromne progi, zaszczycając mnie swoją osobą. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie
przy kontuarze wlepiając we mnie te swoje oczyska. Nie wytrzymałem napięcia,
spuściłem wzrok i posiorbałem trochę kawy. Skrzywiłem się trochę z powodu
posmaku goryczki, a trochę z powodu oparzenia języka. Nie dość, że gorąca, to
jeszcze za mocna. Wojtek robi o wiele, wiele lepszą.
-Masz tak zamiar cały czas siedzieć i się patrzeć
na mnie, czy w końcu powiesz coś? Cokolwiek? – mruknąłem nadal nie patrząc na
swojego gościa.
-Chyba musimy porozmawiać. – odpowiedział równie
cicho co ja, lecz bardziej ochrypłym głosem niż zwykle. Aż uniosłem lekko głowę
do góry i to już mu wystarczyło. Najpierw złapał mnie za potylicę, przybliżając
moją twarz do swojej, drugą ręką trzymając za podbródek, aż w końcu… W końcu?!
Co ja gadam? Ok, aż w końcu musnął swoimi wargami moje. Najpierw delikatnie,
tak jakby na nowo badając ich strukturę, potem dopiero smak, gdy lekko je
uchyliłem, z czego skorzystał mrucząc z aprobatą. Nie zdążyło się nawet nic
porządnie rozkręcić, a usłyszałem ciche, ale dość znaczące chrząkanie przyjaciółki.
-Wojtek, witaj, miło, że nas , a raczej Pawełka
odwiedziłeś, bo wręcz usychał z tęsknoty, ale raczcie obydwoje nie straszyć mi
klientów, zwłaszcza, że niektórzy wcale nie muszą być tacy tolerancyjni. I nie,
nie ma już jej, wyszła po cichu nie przeszkadzając wam. – skończyła swoją
tyradę? Chwila ciszy, jeszcze dłuższa, długa, że aż nie do zniesienia. Monika,
jestem z ciebie dumny, a ja powinienem się palić ze wstydu.
-Wybacz. – och, jakież cudowne wybawienie
Wojciechu, jesteś wspaniały. Wręcz postawię ci pomnik u siebie w łóżku. – Ale
jak wspomniałaś o tęsknocie, to nie on jeden na nią cierpi.
-A co, wczorajsza noc ci nie wystarczyła? Oddaj
mi go czasem na trochę. – zaśmiali się oboje. Kiedy oni zdążyli się tak poznać
i zakumplować? Jakiś swój własny slogan już mają, że nic w sumie nie rozumiem z
ich rozmowy, gestów i mimiki? Mamo, ratuj! Nie ma już nic mojego, teraz jest
wszystko tego czarnego potwora, przystojnego potwora. Dlatego czuję się smuty i
osamotniony. Tak! Dokładnie! I napiłbym się piwa, albo porządnej kawy, a nie
tej lury, którą właśnie dalej siorbię i za każdym razem się krzywię.
Ploteczki pomiędzy tą dwójką się zakończyły, tak
samo jak mój cudowny napój i aż musiałem iść sam umyć kubek. Toż to naprawdę
straszne i karygodne. Szybko ogarnęliśmy do końca salon i w końcu go
zamknęliśmy. Monika pożegnała się z nami, oczywiście chwaląc się moimi
zdolnościami i możliwym wyjazdem na praktyki za granicę, przez co zostałem
obdarzony ciekawskim i nieco innym niż każde inne spojrzeniem, którego nie mogę
w dalszym ciągu rozszyfrować. Szliśmy powoli wzdłuż ulicy, wręcz można
powiedzieć, że spacerowaliśmy, nie dało się inaczej tego nazwać.
-Nie mówiłeś mi nic o żadnym wyjeździe. –
mężczyzna nagle stanął na środku chodnika ciągnąc mnie za sobą. Spojrzałem na niego
trochę nieobecnym wzrokiem i odwróciłem się tyłem do niego.
-Bo nie było o czym, to jeszcze nie jest nic
pewnego.
-Ale jednak…
-Słuchaj. – przerwałem mu. – Ty też mi zapewne
wielu, naprawdę bardzo wielu rzeczy nie mówisz, ja nawet nie pytam, bo się boję
i nie chcę nadwyrężać ani twojej, ani swojej własnej cierpliwości. Mimo młodego
wieku, naprawdę wiele już przeszedłem i mam już wszystkiego dosyć, chcę
odpocząć.
-Nie rozmawiajmy tutaj teraz o takich rzeczach.
-Sam zacząłeś. – zakończyłem rozmowę znowu
ruszając przed siebie. Wojtek dogonił mnie, położył dłoń na ramieniu i uścisnął
je lekko. Uśmiechnąłem się, co doskonale widział i skierowaliśmy się do mojego
mieszkania. Tak, chciałem odpocząć. Ułożyć sobie w końcu życie, skończyć szkołę
i żyć na własny rachunek, z kimś, kto będzie trwał przy mnie. Ale, czy to na
pewno będzie on? Jeszcze wiele przede mną.
Z niecierpliwością razem z Kamilem czekaliśmy na
wyniki. Było już dawno po końcowej rozmowie i siedzieliśmy jako ostatni na
ławce, na szkolnym korytarzu. Wojtek dzień wcześniej prosił mnie, abym jak
najszybciej powiadomił go, czy na pewno wyjadę za granicę, dlatego już nie
mogłem się doczekać, aż wszystko mu napiszę. Oczywiście miałem mieszane uczucia
co do tego, ale skoro mnie prosił. Nie powiem, niemiecki zawsze sprawiał mi
wiele trudności, ale dawałem radę się dogadać z każdym. Poczułem lekkie
szturchnięcie z boku, spojrzałem na przyjaciela, a on skinieniem głowy wskazał
mi profesora wychodzącego z sali, z kartką, na której były zapewne wyniki.
Odwrócił się, przebiegł spojrzeniem po garstce osób pozostałych przed klasą.
Zatrzymał wzrok chwilę na mnie i Kamilu, po czym uśmiechnął się i bezgłośnie
powiedział gratuluje. Otworzyłem szeroko oczy i niemo zapytałem się, czy to
prawda, ale nauczyciel zniknął już za drzwiami pozostawiając mnie w dalszej
niewiedzy. Czym prędzej podszedłem do tablicy i zacząłem szukać naszych
nazwisk. Kostrzewski. Jest! Wyciągnąłem z kieszeni szybko telefon i nie bawiłem
się w pisanie wiadomości, od razu wybrałem numer do Wojtka. Po kilku sygnałach
odebrał.
-Dostałem się! Jadę! – rzuciłem z entuzjazmem,
ciesząc się jak głupi. Pierwszy raz mi coś wyszło.
-Naprawdę? To też się cieszę.
-Tak, dzięki. – nastała długa cisza. Nie
potrafiłem nic powiedzieć. Zwłaszcza, że Wojtek z tego powodu wydawał się nieco
przygaszony.
-A kiedy wyjeżdżasz? – zapytał.
-W przyszłym miesiącu. Jak Monice jeszcze powiem,
to wyjadę z nią na ten konwent do Gdańska, o którym ci razem z nią truliśmy od
dłuższego czasu. I akurat wtedy jak wrócę, będę miał niecałe dwa tygodnie i
znowu wyjazd.
-Ahm… - mruknął cicho. – Masz dzisiaj wolne już?
Możesz do mnie wpaść?
-Tak, nie ma sprawy. Jutro też mam wolne, na
weekend nie mam żadnych klientów.
-Przyjedź szybko, musimy porozmawiać. – rozłączył
się, nie pozwalając dojść mi do słowa. Nawet nie zdążyłem się pożegnać.
Wytłumaczyłem Kamilowi, który przez całą rozmowę się na mnie jakoś dziwnie
smuto patrzył, że muszę już iść. Przyjął wszystko bez zbędnych pytań. Czy mi
się wydaje, czy wszyscy wiedzą coś więcej niż ja sam?
Dosyć szybko byłem już na miejscu, pod domem
Wojtka. Widziałem go z chodnika, stojącego do mnie tyłem na tarasie, palącego
papierosa i pijącego zapewne kawę w jego ulubionym kubku. Przedstawiał sobą
naprawdę bardzo seksowny widok. Rozpuszczone i lekko rozwichrzone przez wiatr
włosy, brązowe szorty i biały bezrękawnik.
Podszedłem do furtki i otworzyłem ją bez dzwonienia, tak samo postąpiłem
z drzwiami wejściowymi. Mężczyznę znalazłem tam, gdzie go wcześniej widziałem.
Nie ruszał się z miejsca, jedynie jego wiedzę o mojej obecności zdradziło
lekkie poruszenie się i dość nerwowe przeczesanie włosów. Podszedłem bliżej
przytulając się w końcu do jego pleców i wciągając ten elektryzujący zapach
perfum i dymu tytoniowego. Odstawił kubek, zgasił peta w popielniczce, obrócił
się do mnie przodem i popatrzył z góry. Sam nie podnosiłem wzroku wyżej, niż to
konieczne.
-Zostań dzisiaj. – szepnął. – Zostań jutro i
pojutrze. – skinąłem głową na potwierdzenie, że się zgadzam. Dopiero wtedy
spojrzałem na niego.
-Stało się coś? – zapytałem po chwili. Skrzywił
się.
-Wyjeżdżam. Na pół roku. – osłupiałem. Nie
spodziewałem się czegoś takiego. Nie dość już moich własnych wyjazdów?
-Kiedy? Gdzie? Po co? – od razu posypała się
lawina pytań. Koniecznie musiałem wiedzieć
i dostać odpowiedź na każde z nich. Moja dłoń została złapana, palce
splotły się ze sobą. Wręcz błagalnie i nachalnie patrzyłem wprost w jego ciemne
oczy.
-Do Stanów, zaraz po twoim powrocie z
Niemiec. – opadłem dosłownie z sił. Aż
na pół roku? Sześć miesięcy? Przecież to cała wieczność.
-Ok, przyjąłem do wiadomości. Nie wnikam po co,
bo mi nie odpowiedziałeś i pewnie nie chcesz, nie jest to moja sprawa
oczywiście, ale fajnie by było się dowiedzieć. Też cię do tego nie zmuszam, bo
po co, jak będziesz chciał to sam odpowie… - tak, nie dane było mi dokończyć.
Chyba bardzo lubi mi przeszkadzać w moich zacnych przemowach pocałunkami. Cała
ich serią. Ale jak on całuje! Tego nawet się nie da opisać żadnymi słowami.
Zostałem mocniej objęty w pasie i przyciągnięty do drugiego, gorącego ciała.
Pocałunki, długie i namiętne, zostały przeniesione na szyję, torowały sobie
drogę do obojczyków, a ciekawskie ręce znalazły się zaraz pod koszulkę gładząc
brzuch i wystające kości. Pociągnąłem za sobą Wojtka w stronę pokoju, jakim
oczywiście okazała się być sypialnia. No bo kto by pomyślał, żeby się
obściskiwać, a tym bardziej kochać na tarasie. Chyba tylko ten zbereźnik,
któremu właśnie sam ściągam koszulkę i rozpinam spodnie. Moich dłoni wszędzie
było pełno. Albo rozczesywałem palcami włosy Wojtka i bawiłem się nimi, albo
wręcz z prowokująco przygryzioną wargą zachęcałem go do dalszej zabawy masując
jego coraz twardszego i większego penisa przez materiał bokserek. Zostałem
pchnięty na łóżko i pozbawiony reszty ubrań, a już w pełni gotowy i nagi mężczyzna
stanął nade mną dobitnie górując. Przyciągnąłem go do siebie gdy tylko się
schylił i mocno wpiłem się w jego wargi, dodatkowo obejmując nogami w pasie.
Kiedy jego język penetrował moje usta poczułem śliski palec rozciągający moje
wnętrze. Przyjąłem go w siebie bez żadnych przeszkód. Tak samo jak i kolejny,
krzyżujący się w środku z pierwszym. Mruczałem z aprobatą w jego usta. Boże,
chyba się zakochałem. Tak prawdziwie, bo to co łączyło mnie z Gabrielem wydaję
się być przy tym wielce szczeniackie i nieodpowiedzialne. Wojtek pocałował
mnie, a myślami znowu wróciłem do rzeczywistości. I nie tylko dzięki temu do
niej wróciłem, coś znacznie większego niż palce zaczęło we mnie wchodzić, na co
się automatycznie spiąłem.
-Rozluźnij się. – sapnął cicho.
-No tak, łatwo ci mówić, to nie ciebie rozpycha
penis wielkości, kurwa, pięści! Nie żebym miał coś przeciwko, wcale nie
narzekam, ale jednak to ty masz łatwiej. – czy ja zawsze muszę się w dziwnych
momentach wysilać i używać mózgu, który jak się okazało, jednak posiadam. Ale
się uśmialiśmy, haha.
-Och, musisz w takim momencie? – no i po co my
dyskutujemy. Wbiłem tak trochę paznokcie w już pewnie nieco poharatane plecy
kiedy do końca się nabiłem. Czysta desperacja i namiętność. Napięcie i taniec
złączonych ze sobą ciał. W tym momencie nie liczyło się nic poza moim tyłkiem i
penisem Wojtka wbijającym się we mnie pod jednym jedynym kątem, który już
doskonale poznał, by dać mi jak najwięcej przyjemności. Nie wiem jakim cudem,
ale z każdym pchnięciem odczuwałem wszystko intensywniej. Delikatne dreszcze
mną wstrząsały, co kochanek wyczuł tak samo jak to, że byłem bliski końca.
Przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie mężczyznę i jego twarz, wpiłem się
dosłownie w jego wargi dominując i skończyłem, brudząc nasze brzuchy. Skurczyłem
mięśnie i chwilę potem Wojtek też we mnie wytrysnął. Może coś na rozluźnienie
atmosfery? Trochę za intymnie się zrobiło! Otóż, uwaga, bo odkryłem obie
Ameryki! Kleję się. Koniec końców czasem jest fajnie poczuć cząstkę kogoś
bliskiego w sobie, a ja wcale nie jestem pedantem, ale nie przepadam za tym
uczuciem na zbyt długie dystanse.
-Jestem zmęczony, głodny i brudny. Zanieś mnie do
łazienki, umyj, a potem nakarm. – zarządziłem, nawet nie spoglądając na
kochanka. Materac się ugiął bardziej pod jego ciężarem. Nawet nie odwracałem
się w jego stronę, ale już w sumie i tak było za późno. Chwycił mnie pod
kolanami, uniósł i przerzucił sobie przez ramię maszerując ze mną do łazienki,
jak dumny żołnierz cieszący się z wykonanego zadania, plus do tego dzikus,
który upolował zwierzynę i zamierza się nią jeszcze nacieszyć. – Jeszcze ci
mało? To chociaż daj mi dziesięć minut.
-O nie, nie, nie. Moje plecy, szyja, ramiona,
obojczyki… - zaczął wymieniać. - … już tego nie przeżyją. Chyba musimy ci
obciąć pazurki i wypiłować ząbki. – zaśmiał się delikatnie, a ja wtedy zacząłem
oglądać jego ciało. Jeden siniak tu, jeden siniak tam. Kilka malinek i plecy
całe podrapane. Wcale nie jest źle, jeszcze jeden numerek by wszystko przeżyło,
ewentualnie potem sobie zamienię jakieś części albo sprawię na Gwiazdkę nowszy
model. Tylko jest jeden, mały, ale to naprawdę malusi kłopocik. Ja nie chcę
nikogo innego. Wpadłem!
"Wręcz postawię ci pomnik u siebie w łóżku." Wiem co by mu mógł w łóżku postawić. :DD
OdpowiedzUsuńA Paweł nawet nie zaiteresował się tym czy Kamil też jedzie. Sądząc po smutnej minie chłopaka, to nie udało mu się.
Wojtek wyjeżdża na pół roku? Ale on jest taki... taki... Awwww. Będę za nim tęsknić.
Kochali się. :DD Za to Wojtek dzięki tym podrapanym plecom będzie dłużej pamiętał te chwile. :D
Zgadzam się z Luaną w kwestii pomnika xD A raczej jego zamiennika. xD Chociaż stan skupienia to byłby chyba podobny. xD
OdpowiedzUsuńA jednak Paweł wpadł... hm, tylko czy te 6 miesięcy nie będzie opierało się na niepewności, czy ten drugi nie zdradzi? Ja bym się jednak trochę bała...
Wrzesien jest okrutny i zbiera chorowitki ;*
Ej noo, jak tak można. Nie dasz się chłopakom nacieszyć porządnie sobą? Toż to okrutne jest ;c
OdpowiedzUsuńAle spoko, lekka "moda na sukces" musi być xd
Mmmmrau,podrapane plecki, to co tygryski lubią najbardziej ;p
Hehe wszystko super, naprawdę świetne! I widzę, że wstawiłaś kontynuację, więc raczej mogę liczyć na ciąg dalszy :D ( chociaż nie jestem pewna czy będę nadal czytać...) Pozdrawiam. Yuu
OdpowiedzUsuńZapraszam Elfiątko - pisało Skrzaciątko. xD
OdpowiedzUsuńZmieniłaś nick?
Ufff, to się cieszem. xDDD Że jesteś nadal Rirciakiem ;3
OdpowiedzUsuńBracia... ale co z braćmi? Darek nie ma nic przeciwko temu, aby Adaś zgarnął mu brata. xD A Mikę czeka przyjemny Sylwester. xD