czwartek, 20 września 2012

10. Paweł. Historia prawdziwa.



Po raz kolejny zmierzałem do salonu, kiedy mój telefon się rozdzwonił, wygrywając tak znaną mi melodię przypisaną do jedynej osoby, która mogła ją mieć. Dlatego nie sprawdzając wyświetlacza, od razu przyłożyłem komórkę do ucha, wcześniej naciskając zieloną słuchawkę.
-Cześć , jest sprawa. – tak, po co się wylewniej przywitać, zapytać jak minął mi dzień, może też i noc?
-Mów, byle szybko, bo zaraz mam pracę, a już dochodzę do salonu. – mruknąłem jak zawsze miło w odpowiedzi. Ale czego można ode mnie więcej oczekiwać?
-Mamy rozmowę kwalifikacyjną w sprawie praktyk zagranicznych w Niemczech, dostaliśmy się do drugiego etapu!
-…
-Paweł, jesteś tam?
-Tak! – odpowiedziałem szybko po dość długo zalegającej ciszy. – Po prostu się nie spodziewałem, nawet się nie starałem. Ale Kamil, powiedz że sobie ze mnie nie żartujesz, błagam. – jęknąłem.
-Nie, nie. Mamy się stawić jutro po lekcjach do profesora. Ogólnie możesz się przygotować dodatkowo, ułóż o sobie kilka zdań i powinno wystarczyć.
-Ok, dzięki. A jak się dostaniemy, trzeba to koniecznie oblać, nie ma innego wyjścia.
-Wierz mi, bądź i nie, ale o tym samym pomyślałem. W takim razie do zobaczenia jutro. Nie spóźnij się, nie chcę z tymi harpiami sam siedzieć.
-Postaram się, cześć. – stałem jeszcze przez chwilę na przejściu dla pieszych aż w końcu dotarłem na miejsce. – Już jestem. – rzuciłem do przyjaciółki, wziąłem z lodóweczki małą butelkę wody niegazowanej i poszedłem siedzieć do swojej klitki czekając na pierwszego klienta.
Tysiąc myśli kłębiło mi się w głowie. Mimo, że wykonywałem swoją pracę starannie, wiele rzeczy zaprzątało moja głowę. Dodatkowo Monika oświeciła mnie, że jeżeli dostanę się na praktyki, to w nagrodę zabierze mnie na wielki konwent piercing’u i tatuażu, który miał się w tym roku odbywać w Gdańsku. Tak, oczywiście, zdążyłem się jej pochwalić. Pożegnałem się z ostatnim klientem i wyszedłem do poczekalni. Monika kończyła dziarać jakąś dziewczynę, a ja robiłem sobie powolnymi ruchami kawę. Mam złe przeczucia, zaraz się coś stanie związanego z moją osobą, jestem pewien. Może nie nawet tyle co ze mną, ale z osobnikiem tej samej płci, który właśnie wchodzi do salonu tym swoim nonszalanckim krokiem, ze wzrokiem pewnym siebie, długimi i ciemnymi włosami spiętymi w koński ogon, czarnymi, przylegającymi do ciała spodniami i koszulką bez rękawów. Heh, pewnie i tak nikt nie zgadnie kto znowu zawitał w te skromne progi, zaszczycając mnie swoją osobą. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie przy kontuarze wlepiając we mnie te swoje oczyska. Nie wytrzymałem napięcia, spuściłem wzrok i posiorbałem trochę kawy. Skrzywiłem się trochę z powodu posmaku goryczki, a trochę z powodu oparzenia języka. Nie dość, że gorąca, to jeszcze za mocna. Wojtek robi o wiele, wiele lepszą.
-Masz tak zamiar cały czas siedzieć i się patrzeć na mnie, czy w końcu powiesz coś? Cokolwiek? – mruknąłem nadal nie patrząc na swojego gościa.
-Chyba musimy porozmawiać. – odpowiedział równie cicho co ja, lecz bardziej ochrypłym głosem niż zwykle. Aż uniosłem lekko głowę do góry i to już mu wystarczyło. Najpierw złapał mnie za potylicę, przybliżając moją twarz do swojej, drugą ręką trzymając za podbródek, aż w końcu… W końcu?! Co ja gadam? Ok, aż w końcu musnął swoimi wargami moje. Najpierw delikatnie, tak jakby na nowo badając ich strukturę, potem dopiero smak, gdy lekko je uchyliłem, z czego skorzystał mrucząc z aprobatą. Nie zdążyło się nawet nic porządnie rozkręcić, a usłyszałem ciche, ale dość znaczące chrząkanie przyjaciółki.
-Wojtek, witaj, miło, że nas , a raczej Pawełka odwiedziłeś, bo wręcz usychał z tęsknoty, ale raczcie obydwoje nie straszyć mi klientów, zwłaszcza, że niektórzy wcale nie muszą być tacy tolerancyjni. I nie, nie ma już jej, wyszła po cichu nie przeszkadzając wam. – skończyła swoją tyradę? Chwila ciszy, jeszcze dłuższa, długa, że aż nie do zniesienia. Monika, jestem z ciebie dumny, a ja powinienem się palić ze wstydu.
-Wybacz. – och, jakież cudowne wybawienie Wojciechu, jesteś wspaniały. Wręcz postawię ci pomnik u siebie w łóżku. – Ale jak wspomniałaś o tęsknocie, to nie on jeden na nią cierpi.
-A co, wczorajsza noc ci nie wystarczyła? Oddaj mi go czasem na trochę. – zaśmiali się oboje. Kiedy oni zdążyli się tak poznać i zakumplować? Jakiś swój własny slogan już mają, że nic w sumie nie rozumiem z ich rozmowy, gestów i mimiki? Mamo, ratuj! Nie ma już nic mojego, teraz jest wszystko tego czarnego potwora, przystojnego potwora. Dlatego czuję się smuty i osamotniony. Tak! Dokładnie! I napiłbym się piwa, albo porządnej kawy, a nie tej lury, którą właśnie dalej siorbię i za każdym razem się krzywię.
Ploteczki pomiędzy tą dwójką się zakończyły, tak samo jak mój cudowny napój i aż musiałem iść sam umyć kubek. Toż to naprawdę straszne i karygodne. Szybko ogarnęliśmy do końca salon i w końcu go zamknęliśmy. Monika pożegnała się z nami, oczywiście chwaląc się moimi zdolnościami i możliwym wyjazdem na praktyki za granicę, przez co zostałem obdarzony ciekawskim i nieco innym niż każde inne spojrzeniem, którego nie mogę w dalszym ciągu rozszyfrować. Szliśmy powoli wzdłuż ulicy, wręcz można powiedzieć, że spacerowaliśmy, nie dało się inaczej tego nazwać.
-Nie mówiłeś mi nic o żadnym wyjeździe. – mężczyzna nagle stanął na środku chodnika ciągnąc mnie za sobą. Spojrzałem na niego trochę nieobecnym wzrokiem i odwróciłem się tyłem do niego.
-Bo nie było o czym, to jeszcze nie jest nic pewnego.
-Ale jednak…
-Słuchaj. – przerwałem mu. – Ty też mi zapewne wielu, naprawdę bardzo wielu rzeczy nie mówisz, ja nawet nie pytam, bo się boję i nie chcę nadwyrężać ani twojej, ani swojej własnej cierpliwości. Mimo młodego wieku, naprawdę wiele już przeszedłem i mam już wszystkiego dosyć, chcę odpocząć.
-Nie rozmawiajmy tutaj teraz o takich rzeczach.
-Sam zacząłeś. – zakończyłem rozmowę znowu ruszając przed siebie. Wojtek dogonił mnie, położył dłoń na ramieniu i uścisnął je lekko. Uśmiechnąłem się, co doskonale widział i skierowaliśmy się do mojego mieszkania. Tak, chciałem odpocząć. Ułożyć sobie w końcu życie, skończyć szkołę i żyć na własny rachunek, z kimś, kto będzie trwał przy mnie. Ale, czy to na pewno będzie on? Jeszcze wiele przede mną.

Z niecierpliwością razem z Kamilem czekaliśmy na wyniki. Było już dawno po końcowej rozmowie i siedzieliśmy jako ostatni na ławce, na szkolnym korytarzu. Wojtek dzień wcześniej prosił mnie, abym jak najszybciej powiadomił go, czy na pewno wyjadę za granicę, dlatego już nie mogłem się doczekać, aż wszystko mu napiszę. Oczywiście miałem mieszane uczucia co do tego, ale skoro mnie prosił. Nie powiem, niemiecki zawsze sprawiał mi wiele trudności, ale dawałem radę się dogadać z każdym. Poczułem lekkie szturchnięcie z boku, spojrzałem na przyjaciela, a on skinieniem głowy wskazał mi profesora wychodzącego z sali, z kartką, na której były zapewne wyniki. Odwrócił się, przebiegł spojrzeniem po garstce osób pozostałych przed klasą. Zatrzymał wzrok chwilę na mnie i Kamilu, po czym uśmiechnął się i bezgłośnie powiedział gratuluje. Otworzyłem szeroko oczy i niemo zapytałem się, czy to prawda, ale nauczyciel zniknął już za drzwiami pozostawiając mnie w dalszej niewiedzy. Czym prędzej podszedłem do tablicy i zacząłem szukać naszych nazwisk. Kostrzewski. Jest! Wyciągnąłem z kieszeni szybko telefon i nie bawiłem się w pisanie wiadomości, od razu wybrałem numer do Wojtka. Po kilku sygnałach odebrał.
-Dostałem się! Jadę! – rzuciłem z entuzjazmem, ciesząc się jak głupi. Pierwszy raz mi coś wyszło.
-Naprawdę? To też się cieszę.
-Tak, dzięki. – nastała długa cisza. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Zwłaszcza, że Wojtek z tego powodu wydawał się nieco przygaszony.
-A kiedy wyjeżdżasz? – zapytał.
-W przyszłym miesiącu. Jak Monice jeszcze powiem, to wyjadę z nią na ten konwent do Gdańska, o którym ci razem z nią truliśmy od dłuższego czasu. I akurat wtedy jak wrócę, będę miał niecałe dwa tygodnie i znowu wyjazd.
-Ahm… - mruknął cicho. – Masz dzisiaj wolne już? Możesz do mnie wpaść?
-Tak, nie ma sprawy. Jutro też mam wolne, na weekend nie mam żadnych klientów.
-Przyjedź szybko, musimy porozmawiać. – rozłączył się, nie pozwalając dojść mi do słowa. Nawet nie zdążyłem się pożegnać. Wytłumaczyłem Kamilowi, który przez całą rozmowę się na mnie jakoś dziwnie smuto patrzył, że muszę już iść. Przyjął wszystko bez zbędnych pytań. Czy mi się wydaje, czy wszyscy wiedzą coś więcej niż ja sam?
Dosyć szybko byłem już na miejscu, pod domem Wojtka. Widziałem go z chodnika, stojącego do mnie tyłem na tarasie, palącego papierosa i pijącego zapewne kawę w jego ulubionym kubku. Przedstawiał sobą naprawdę bardzo seksowny widok. Rozpuszczone i lekko rozwichrzone przez wiatr włosy, brązowe szorty i biały bezrękawnik.  Podszedłem do furtki i otworzyłem ją bez dzwonienia, tak samo postąpiłem z drzwiami wejściowymi. Mężczyznę znalazłem tam, gdzie go wcześniej widziałem. Nie ruszał się z miejsca, jedynie jego wiedzę o mojej obecności zdradziło lekkie poruszenie się i dość nerwowe przeczesanie włosów. Podszedłem bliżej przytulając się w końcu do jego pleców i wciągając ten elektryzujący zapach perfum i dymu tytoniowego. Odstawił kubek, zgasił peta w popielniczce, obrócił się do mnie przodem i popatrzył z góry. Sam nie podnosiłem wzroku wyżej, niż to konieczne.
-Zostań dzisiaj. – szepnął. – Zostań jutro i pojutrze. – skinąłem głową na potwierdzenie, że się zgadzam. Dopiero wtedy spojrzałem na niego.
-Stało się coś? – zapytałem po chwili. Skrzywił się.
-Wyjeżdżam. Na pół roku. – osłupiałem. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Nie dość już moich własnych wyjazdów?
-Kiedy? Gdzie? Po co? – od razu posypała się lawina pytań. Koniecznie musiałem wiedzieć  i dostać odpowiedź na każde z nich. Moja dłoń została złapana, palce splotły się ze sobą. Wręcz błagalnie i nachalnie patrzyłem wprost w jego ciemne oczy.
-Do Stanów, zaraz po twoim powrocie z Niemiec.  – opadłem dosłownie z sił. Aż na pół roku? Sześć miesięcy? Przecież to cała wieczność.
-Ok, przyjąłem do wiadomości. Nie wnikam po co, bo mi nie odpowiedziałeś i pewnie nie chcesz, nie jest to moja sprawa oczywiście, ale fajnie by było się dowiedzieć. Też cię do tego nie zmuszam, bo po co, jak będziesz chciał to sam odpowie… - tak, nie dane było mi dokończyć. Chyba bardzo lubi mi przeszkadzać w moich zacnych przemowach pocałunkami. Cała ich serią. Ale jak on całuje! Tego nawet się nie da opisać żadnymi słowami. Zostałem mocniej objęty w pasie i przyciągnięty do drugiego, gorącego ciała. Pocałunki, długie i namiętne, zostały przeniesione na szyję, torowały sobie drogę do obojczyków, a ciekawskie ręce znalazły się zaraz pod koszulkę gładząc brzuch i wystające kości. Pociągnąłem za sobą Wojtka w stronę pokoju, jakim oczywiście okazała się być sypialnia. No bo kto by pomyślał, żeby się obściskiwać, a tym bardziej kochać na tarasie. Chyba tylko ten zbereźnik, któremu właśnie sam ściągam koszulkę i rozpinam spodnie. Moich dłoni wszędzie było pełno. Albo rozczesywałem palcami włosy Wojtka i bawiłem się nimi, albo wręcz z prowokująco przygryzioną wargą zachęcałem go do dalszej zabawy masując jego coraz twardszego i większego penisa przez materiał bokserek. Zostałem pchnięty na łóżko i pozbawiony reszty ubrań, a już w pełni gotowy i nagi mężczyzna stanął nade mną dobitnie górując. Przyciągnąłem go do siebie gdy tylko się schylił i mocno wpiłem się w jego wargi, dodatkowo obejmując nogami w pasie. Kiedy jego język penetrował moje usta poczułem śliski palec rozciągający moje wnętrze. Przyjąłem go w siebie bez żadnych przeszkód. Tak samo jak i kolejny, krzyżujący się w środku z pierwszym. Mruczałem z aprobatą w jego usta. Boże, chyba się zakochałem. Tak prawdziwie, bo to co łączyło mnie z Gabrielem wydaję się być przy tym wielce szczeniackie i nieodpowiedzialne. Wojtek pocałował mnie, a myślami znowu wróciłem do rzeczywistości. I nie tylko dzięki temu do niej wróciłem, coś znacznie większego niż palce zaczęło we mnie wchodzić, na co się automatycznie spiąłem.
-Rozluźnij się. – sapnął cicho.
-No tak, łatwo ci mówić, to nie ciebie rozpycha penis wielkości, kurwa, pięści! Nie żebym miał coś przeciwko, wcale nie narzekam, ale jednak to ty masz łatwiej. – czy ja zawsze muszę się w dziwnych momentach wysilać i używać mózgu, który jak się okazało, jednak posiadam. Ale się uśmialiśmy, haha.
-Och, musisz w takim momencie? – no i po co my dyskutujemy. Wbiłem tak trochę paznokcie w już pewnie nieco poharatane plecy kiedy do końca się nabiłem. Czysta desperacja i namiętność. Napięcie i taniec złączonych ze sobą ciał. W tym momencie nie liczyło się nic poza moim tyłkiem i penisem Wojtka wbijającym się we mnie pod jednym jedynym kątem, który już doskonale poznał, by dać mi jak najwięcej przyjemności. Nie wiem jakim cudem, ale z każdym pchnięciem odczuwałem wszystko intensywniej. Delikatne dreszcze mną wstrząsały, co kochanek wyczuł tak samo jak to, że byłem bliski końca. Przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie mężczyznę i jego twarz, wpiłem się dosłownie w jego wargi dominując i skończyłem, brudząc nasze brzuchy. Skurczyłem mięśnie i chwilę potem Wojtek też we mnie wytrysnął. Może coś na rozluźnienie atmosfery? Trochę za intymnie się zrobiło! Otóż, uwaga, bo odkryłem obie Ameryki! Kleję się. Koniec końców czasem jest fajnie poczuć cząstkę kogoś bliskiego w sobie, a ja wcale nie jestem pedantem, ale nie przepadam za tym uczuciem na zbyt długie dystanse.
-Jestem zmęczony, głodny i brudny. Zanieś mnie do łazienki, umyj, a potem nakarm. – zarządziłem, nawet nie spoglądając na kochanka. Materac się ugiął bardziej pod jego ciężarem. Nawet nie odwracałem się w jego stronę, ale już w sumie i tak było za późno. Chwycił mnie pod kolanami, uniósł i przerzucił sobie przez ramię maszerując ze mną do łazienki, jak dumny żołnierz cieszący się z wykonanego zadania, plus do tego dzikus, który upolował zwierzynę i zamierza się nią jeszcze nacieszyć. – Jeszcze ci mało? To chociaż daj mi dziesięć minut.
-O nie, nie, nie. Moje plecy, szyja, ramiona, obojczyki… - zaczął wymieniać. - … już tego nie przeżyją. Chyba musimy ci obciąć pazurki i wypiłować ząbki. – zaśmiał się delikatnie, a ja wtedy zacząłem oglądać jego ciało. Jeden siniak tu, jeden siniak tam. Kilka malinek i plecy całe podrapane. Wcale nie jest źle, jeszcze jeden numerek by wszystko przeżyło, ewentualnie potem sobie zamienię jakieś części albo sprawię na Gwiazdkę nowszy model. Tylko jest jeden, mały, ale to naprawdę malusi kłopocik. Ja nie chcę nikogo innego. Wpadłem!

6 komentarzy:

  1. "Wręcz postawię ci pomnik u siebie w łóżku." Wiem co by mu mógł w łóżku postawić. :DD
    A Paweł nawet nie zaiteresował się tym czy Kamil też jedzie. Sądząc po smutnej minie chłopaka, to nie udało mu się.
    Wojtek wyjeżdża na pół roku? Ale on jest taki... taki... Awwww. Będę za nim tęsknić.
    Kochali się. :DD Za to Wojtek dzięki tym podrapanym plecom będzie dłużej pamiętał te chwile. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Luaną w kwestii pomnika xD A raczej jego zamiennika. xD Chociaż stan skupienia to byłby chyba podobny. xD
    A jednak Paweł wpadł... hm, tylko czy te 6 miesięcy nie będzie opierało się na niepewności, czy ten drugi nie zdradzi? Ja bym się jednak trochę bała...
    Wrzesien jest okrutny i zbiera chorowitki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej noo, jak tak można. Nie dasz się chłopakom nacieszyć porządnie sobą? Toż to okrutne jest ;c
    Ale spoko, lekka "moda na sukces" musi być xd
    Mmmmrau,podrapane plecki, to co tygryski lubią najbardziej ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe wszystko super, naprawdę świetne! I widzę, że wstawiłaś kontynuację, więc raczej mogę liczyć na ciąg dalszy :D ( chociaż nie jestem pewna czy będę nadal czytać...) Pozdrawiam. Yuu

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam Elfiątko - pisało Skrzaciątko. xD

    Zmieniłaś nick?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff, to się cieszem. xDDD Że jesteś nadal Rirciakiem ;3

    Bracia... ale co z braćmi? Darek nie ma nic przeciwko temu, aby Adaś zgarnął mu brata. xD A Mikę czeka przyjemny Sylwester. xD

    OdpowiedzUsuń