niedziela, 25 listopada 2012

4. Oddaję ci w pełni to, co zabrałeś wiele miesięcy temu



Weszliśmy do starej i opuszczonej fabryki. Zeszliśmy na sam dół, do piwnicy, jak mi wytłumaczył Shane "Tam, gdzie jest najlepsza akustyka i nikt nie będzie nic słyszał. Dzięki temu mamy dobry dźwięk, nikt nas nie wypieprzy i jesteśmy bezpieczni."Zdziwiłem się widząc jaki wystrój tam panuje. Zostałem mile powitany i poznałem członków zespołu. Usiadłem na kanapie, dostałem butelkę coli z małej lodóweczki od czerwonowłosego chłopaka, za co mu bardzo podziękowałem i podciągnąłem kolana pod brodę. Zamknąłem oczy, odetchnąłem kilka razy i spojrzałem na nich, kiedy już się nastroili. Nigdy nie lubiłem szmeru i hałasu, który podczas tego procesu się tworzył. Nawet przed koncertem w filharmonii albo na próbach nie jest to przyjemne dla ucha. Shane puścił mi oczko i zaczęli grać. Siedziałem i słuchałem ich jak zahipnotyzowany. Nie zwracałem uwagi nawet na lekkie potknięcia któregokolwiek z członków. Zapatrzony byłem w Shane'a i tylko tak naprawdę jego słuchałem. Przez świadomość przebijał się niekiedy mocny wokal bardzo młodziutkiego i niepozornego chłopaka, który jak się okazało, jest nawet młodszy ode mnie. Nawet nie mogłem powiedzieć, że był przystojny. Do niego to określenie po prostu nie pasowało. Nie chciałbym go obrażać i określać go jako zniewieściałego, ale jego delikatność aż raziła po oczach, a lekko kobiecego wyglądu dodawały długie, brązowe fale okalające jego twarz. Zauważyłem, że nie tylko na mnie Shane zerka i to szarpało mymi wnętrznościami. Właśnie jemu mężczyzna posyłał ukradkowe spojrzenia kiedy myślał, że nikt nie patrzy. Udawałem, że nic mnie to nie obchodzi, ale dopiero co go odzyskałem. Nie pozwolę go sobie tak łatwo odebrać.

***

Ostatnie akordy i muzyka ucichła. Chłopak siedzący na kanapie poprawił sobie rękawiczki bez palców na dłoniach i czapkę, która zsunęła mu sie lekko na oczy. Przyglądał się grupie ludzi kończących właśnie próbę.
-Dzięki wszystkim. Koniec na dziś, do jutra. - powiedział lider zespołu i podszedł do blondyna. - I jak się podobało?
-Graliście po prostu... To było świetne. - chłopak odwzajemnił uśmiech, którym obdarzył go ciemnowłosy. Poczuł za sobą ramię opadające na oparcie kanapy razem z jego właścicielem. W pomieszczeniu zostali już tylko sami. - Robisz coś jeszcze dzisiaj?
-Jestem wolny. - zamyślił się i przeczesał rozpuszczone włosy palcami. - Może zjemy razem kolację u mnie? Zrobimy po drodze jakieś zakupy, co ty na to? Na co masz ochotę?
-Zjadłbym warzywa na parze tylko po prostu, ale zjem wszystko to, co zrobisz. Mam nadzieję, że nadal tak dobrze gotujesz. - oparł się głową o ramię rozmówcy i spojrzał na niego spod grzywki, która zaraz została odgarnięta przez chłodne palce Shane'a. Chłopak zamruczał, a mężczyzna pocałował go delikatnie w czoło.
-Pamiętasz jeszcze moją kuchnię? - przysunął się bliżej chłopaka. - To mnie zadziwiłeś i jestem pod wrażeniem.
-To chyba ja powinienem być pod wrażeniem. - burknął i poczuł ssanie w żołądku, a po chwili oboje usłyszeli burczenie w brzuchu Jun'a, na co się jednocześnie zaśmiali. Shane wstał i pociągnął za sobą chłopaka zarzucając mu dodatkowo rękę na ramiona.
-Dzisiaj szef kuchni poleca warzywa na parze i jajka poszetowe z sosem szparagowym. - przyciągnął bliżej siebie blondyna i wyszli z fabryki.

***

Schowałem ręce w kieszenie kiedy po raz kolejny silniej zawiał wiatr, a Shane szedł obok z zakupami. Oczywiście nie pozwolił mi nic nieść, bo po co skorzystać z oferowanej pomocy, prawda? Wyciągnąłem z jego kieszeni klucze i otworzyłem bramę na klatkę schodową. Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się w stronę schodów. Wejście na ostatnie piętro nie było takie straszne, jakie pamiętałem. Szybko uporaliśmy się ze schodami i stanęliśmy obok drzwi do mieszkania mężczyzny. Nie musiałem ich otwierać, były uchylone. Gestem ręki kazał mi iść cicho za sobą. Nie widziałem nic prócz ciemności bijącej z każdego pomieszczenia. W końcu doszliśmy, jak się okazało do kuchni kiedy Shane zapalił światło. Wszędzie było cicho, nic nie zostało najwidoczniej zabrane. Dalej stałem w miejscu patrząc się w jeden punkt przed sobą, którego początkowo mężczyzna też nie zauważył. Przeszedł przez futrynę i zapalił małą lampkę zaraz przy wejściu.
-Kurwa, Travis. - zaklął szpetnie jeszcze kilka razy i przetarł twarz rękoma. Otworzył szeroko oczy i odwrócił się w moją stronę. - Jun. - szepnął.
-Niech stąd wyjdzie. - odezwał się mężczyzna siedzący w małym salonie na fotelu. Ubrany był w dopasowany i idealnie skrojony grafitowy garnitur, a na oko nie miał pewnie więcej niż trzydzieści lat, chociaż zawsze moja ocena wieku nie zgadzała się z rzeczywistością. - Natychmiast.
-Jun, zadzwonię. Przepraszam. - powiedział przez zaciśnięte gardło.
-Wcześniej też tak mówiłeś, a potem zniknąłeś na prawie rok. Nie pozwolę, nie wyjdę. - odpowiedziałem mało pewnie dalej stojąc.
-Obiecuję, że zadzwonię, ale teraz naprawdę już idź. Proszę.
-Po prostu wypierdalaj szczeniaku! - widocznie zdenerwował się Travis. Blondyn szklistymi oczami spojrzał się na Shane'a. Ten pokiwał kilka razy przecząco głową, na co chłopak wybiegł z mieszkania prawie zabijając się o własne nogi. Starszy mężczyzna wstał z fotela, zbliżył się do Shane'a i położył mu rękę na ramieniu. - Powiedziałem ci, tylko ja to zakończę. W dalszym ciągu jesteś mój i nie zamierzam z ciebie zrezygnować.
-Wyjdź. - szepnął ledwie słyszalnie szatyn strzepując ze swojego ramienia rękę. Nie odwracał się. Słyszał jedynie ciche kroki i trzask zamykanych drzwi. - Jun. Jun. 


 

4 komentarze:

  1. Głupi, po co mu kazał wychodzić? We dwójkę dali by sobie radę. Travis nie musi mieć wszystkich i wszystkiego. Skoro Shane nie chce, aby facet z nim był, to nie może mu tego łopatologicznie pokazać? Woli żyć w takim pokracznym związku niż z chłopakiem u boku? Bo, o wszem, on na niego czeka już długo, ale życie ma się jedno.
    Uch, no! Travis niech weźmie sobie tego młodziaka-wokalistę. Dobraliby się, bo żaden nie mógłby liczyć na odwzajemnienie miłości o Juna i Shane. Może tak być? *____*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie napisane :) strasznie mi się podoba xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    udało mi się juz wszystko przeczytać i jestem bardzo zadowolona, wszystko czytało mi się lekko i przyjemnie, wspaniale zachęcasz czytelnika do dalszego czytania. Powiem kilka słów co do opowiadania „Paweł. Historia prawdziwa” jest bardzo ciekawe, mógłby w końcu Paweł dać do zrozumienia Gabrielowi, że się nim już nie interesuje i, żeby dał mu spokój Mam nadzieję, ze na tym wyjeździe nic się nie stanie (bo taka rozłąka może wiele zmienić) i będzie z Wojtkiem. A ten rozdział był wspaniały, mógł Jun nie wychodzić, obaj dali by sobie radę z Travisem...
    Weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hyyy xD Ririś szczęśliwa, to i Akemi szczęśliwa xD
    Co tam kasa... ważne, że Radzio się cieszy, ale teraz będzie taka mała próba w ich związku... :P

    OdpowiedzUsuń