Weszliśmy do
starej i opuszczonej fabryki. Zeszliśmy na sam dół, do piwnicy, jak mi
wytłumaczył Shane "Tam, gdzie jest najlepsza akustyka i nikt nie będzie
nic słyszał. Dzięki temu mamy dobry dźwięk, nikt nas nie wypieprzy i jesteśmy
bezpieczni."Zdziwiłem się widząc jaki wystrój tam panuje. Zostałem mile
powitany i poznałem członków zespołu. Usiadłem na kanapie, dostałem butelkę
coli z małej lodóweczki od czerwonowłosego chłopaka, za co mu bardzo
podziękowałem i podciągnąłem kolana pod brodę. Zamknąłem oczy, odetchnąłem
kilka razy i spojrzałem na nich, kiedy już się nastroili. Nigdy nie lubiłem
szmeru i hałasu, który podczas tego procesu się tworzył. Nawet przed koncertem
w filharmonii albo na próbach nie jest to przyjemne dla ucha. Shane puścił mi
oczko i zaczęli grać. Siedziałem i słuchałem ich jak zahipnotyzowany. Nie
zwracałem uwagi nawet na lekkie potknięcia któregokolwiek z członków.
Zapatrzony byłem w Shane'a i tylko tak naprawdę jego słuchałem. Przez
świadomość przebijał się niekiedy mocny wokal bardzo młodziutkiego i
niepozornego chłopaka, który jak się okazało, jest nawet młodszy ode mnie.
Nawet nie mogłem powiedzieć, że był przystojny. Do niego to określenie po
prostu nie pasowało. Nie chciałbym go obrażać i określać go jako
zniewieściałego, ale jego delikatność aż raziła po oczach, a lekko kobiecego
wyglądu dodawały długie, brązowe fale okalające jego twarz. Zauważyłem, że nie
tylko na mnie Shane zerka i to szarpało mymi wnętrznościami. Właśnie jemu
mężczyzna posyłał ukradkowe spojrzenia kiedy myślał, że nikt nie patrzy.
Udawałem, że nic mnie to nie obchodzi, ale dopiero co go odzyskałem. Nie pozwolę
go sobie tak łatwo odebrać.
***
Ostatnie
akordy i muzyka ucichła. Chłopak siedzący na kanapie poprawił sobie rękawiczki
bez palców na dłoniach i czapkę, która zsunęła mu sie lekko na oczy. Przyglądał
się grupie ludzi kończących właśnie próbę.
-Dzięki wszystkim.
Koniec na dziś, do jutra. - powiedział lider zespołu i podszedł do blondyna. -
I jak się podobało?
-Graliście
po prostu... To było świetne. - chłopak odwzajemnił uśmiech, którym obdarzył go
ciemnowłosy. Poczuł za sobą ramię opadające na oparcie kanapy razem z jego
właścicielem. W pomieszczeniu zostali już tylko sami. - Robisz coś jeszcze
dzisiaj?
-Jestem
wolny. - zamyślił się i przeczesał rozpuszczone włosy palcami. - Może zjemy
razem kolację u mnie? Zrobimy po drodze jakieś zakupy, co ty na to? Na co masz
ochotę?
-Zjadłbym
warzywa na parze tylko po prostu, ale zjem wszystko to, co zrobisz. Mam
nadzieję, że nadal tak dobrze gotujesz. - oparł się głową o ramię rozmówcy i
spojrzał na niego spod grzywki, która zaraz została odgarnięta przez chłodne
palce Shane'a. Chłopak zamruczał, a mężczyzna pocałował go delikatnie w czoło.
-Pamiętasz
jeszcze moją kuchnię? - przysunął się bliżej chłopaka. - To mnie zadziwiłeś i
jestem pod wrażeniem.
-To chyba ja
powinienem być pod wrażeniem. - burknął i poczuł ssanie w żołądku, a po chwili
oboje usłyszeli burczenie w brzuchu Jun'a, na co się jednocześnie zaśmiali.
Shane wstał i pociągnął za sobą chłopaka zarzucając mu dodatkowo rękę na
ramiona.
-Dzisiaj
szef kuchni poleca warzywa na parze i jajka poszetowe z sosem szparagowym. -
przyciągnął bliżej siebie blondyna i wyszli z fabryki.
***
Schowałem
ręce w kieszenie kiedy po raz kolejny silniej zawiał wiatr, a Shane szedł obok
z zakupami. Oczywiście nie pozwolił mi nic nieść, bo po co skorzystać z
oferowanej pomocy, prawda? Wyciągnąłem z jego kieszeni klucze i otworzyłem
bramę na klatkę schodową. Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się w stronę
schodów. Wejście na ostatnie piętro nie było takie straszne, jakie pamiętałem.
Szybko uporaliśmy się ze schodami i stanęliśmy obok drzwi do mieszkania
mężczyzny. Nie musiałem ich otwierać, były uchylone. Gestem ręki kazał mi iść
cicho za sobą. Nie widziałem nic prócz ciemności bijącej z każdego
pomieszczenia. W końcu doszliśmy, jak się okazało do kuchni kiedy Shane zapalił
światło. Wszędzie było cicho, nic nie zostało najwidoczniej zabrane. Dalej
stałem w miejscu patrząc się w jeden punkt przed sobą, którego początkowo
mężczyzna też nie zauważył. Przeszedł przez futrynę i zapalił małą lampkę zaraz
przy wejściu.
-Kurwa,
Travis. - zaklął szpetnie jeszcze kilka razy i przetarł twarz rękoma. Otworzył
szeroko oczy i odwrócił się w moją stronę. - Jun. - szepnął.
-Niech stąd
wyjdzie. - odezwał się mężczyzna siedzący w małym salonie na fotelu. Ubrany był
w dopasowany i idealnie skrojony grafitowy garnitur, a na oko nie miał pewnie
więcej niż trzydzieści lat, chociaż zawsze moja ocena wieku nie zgadzała się z
rzeczywistością. - Natychmiast.
-Jun,
zadzwonię. Przepraszam. - powiedział przez zaciśnięte gardło.
-Wcześniej
też tak mówiłeś, a potem zniknąłeś na prawie rok. Nie pozwolę, nie wyjdę. -
odpowiedziałem mało pewnie dalej stojąc.
-Obiecuję,
że zadzwonię, ale teraz naprawdę już idź. Proszę.
-Po prostu
wypierdalaj szczeniaku! - widocznie zdenerwował się Travis. Blondyn szklistymi
oczami spojrzał się na Shane'a. Ten pokiwał kilka razy przecząco głową, na co
chłopak wybiegł z mieszkania prawie zabijając się o własne nogi. Starszy
mężczyzna wstał z fotela, zbliżył się do Shane'a i położył mu rękę na ramieniu.
- Powiedziałem ci, tylko ja to zakończę. W dalszym ciągu jesteś mój i nie
zamierzam z ciebie zrezygnować.
-Wyjdź. -
szepnął ledwie słyszalnie szatyn strzepując ze swojego ramienia rękę. Nie
odwracał się. Słyszał jedynie ciche kroki i trzask zamykanych drzwi. - Jun.
Jun.
Głupi, po co mu kazał wychodzić? We dwójkę dali by sobie radę. Travis nie musi mieć wszystkich i wszystkiego. Skoro Shane nie chce, aby facet z nim był, to nie może mu tego łopatologicznie pokazać? Woli żyć w takim pokracznym związku niż z chłopakiem u boku? Bo, o wszem, on na niego czeka już długo, ale życie ma się jedno.
OdpowiedzUsuńUch, no! Travis niech weźmie sobie tego młodziaka-wokalistę. Dobraliby się, bo żaden nie mógłby liczyć na odwzajemnienie miłości o Juna i Shane. Może tak być? *____*
Bardzo ładnie napisane :) strasznie mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńudało mi się juz wszystko przeczytać i jestem bardzo zadowolona, wszystko czytało mi się lekko i przyjemnie, wspaniale zachęcasz czytelnika do dalszego czytania. Powiem kilka słów co do opowiadania „Paweł. Historia prawdziwa” jest bardzo ciekawe, mógłby w końcu Paweł dać do zrozumienia Gabrielowi, że się nim już nie interesuje i, żeby dał mu spokój Mam nadzieję, ze na tym wyjeździe nic się nie stanie (bo taka rozłąka może wiele zmienić) i będzie z Wojtkiem. A ten rozdział był wspaniały, mógł Jun nie wychodzić, obaj dali by sobie radę z Travisem...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hyyy xD Ririś szczęśliwa, to i Akemi szczęśliwa xD
OdpowiedzUsuńCo tam kasa... ważne, że Radzio się cieszy, ale teraz będzie taka mała próba w ich związku... :P