Leżałem w łóżku i jadłem ciastka czekoladowe popijając je
zimnym mlekiem. Wyjątkowo nie miałem zajęć na akademii, a Shane nie robił
żadnej próby zespołowi, więc pozwoliliśmy sobie na chwilę odpoczynku i
leniuchowanie do południa w łóżku. Właśnie chciałem włożyć ostatnie ciastko do
buzi, co oczywiście mi się nie udało. Shane zwalił się na mnie całym cielskiem
wytrącając mi je z ręki i samemu je zjadając. Oburzyłem się i próbowałem go z
siebie zrzucić, co było nie lada wyzwaniem. Shane widząc co chcę zrobić zaparł
się mocno zrzucając na mnie cały swój ciężar. Straciłem całe powietrze, które
miałem w płucach. Ratunku! Nie dane było mi cokolwiek powiedzieć, bo pocałunek
skutecznie mi to uniemożliwił. A za jego usta mogę milczeć i całe wieki.
***
-Panie Brooks, proszę się skupić i zagrać to jeszcze raz od
tematu minore, a ja porozmawiam sobie z dawnym studentem.
-Tak profesorze.
-Shane, nie chciałbyś wrócić na studia? Miałeś tylko rok
przerwy, po tym co mi zagrałeś nie słyszę żadnych różnic, które mogłyby zaważyć
na twojej karierze, a już teraz w filharmonii brakuje nam muzyków, bez problemu
mógłbyś też i tam grać gdybym porozmawiał z główną dyrektorką i nie musiałbyś
się niczym więcej martwić. - szepnął starszy mężczyzna słuchając gry swojego
ucznia.
-Nie, dziękuję. Naprawdę dopiero teraz czuję, że się
spełniam. Można by powiedzieć, że poszedłem w pańskie ślady i teraz to ja
trzymam batutę w ręku. - odpowiedział z uśmiechem chłopak biorąc łyk kawy, jaką
został poczęstowany. - Myślę, że lepiej by było zainwestować trochę w tego tu
blondasa, on potrafi nawet więcej niż ja. - dodał po chwili namysłu.
-No wiem, wiem. Muszę przyznać ci racje, ale on ma jeszcze pstro w głowie, pewnie
tylko dziewczyny i imprezy mu w głowie. - zaśmiał się serdecznie spoglądając na
swojego podopiecznego. To prawda, że przez ostatni rok Jun podniósł swoje
umiejętności, ale mężczyzna nie był pewien, czy taka odpowiedzialność jaka by
na niego spadla wyszłaby mu na dobre.
-O to niech się pan nie martwi, psorze, ja o to dbam i
zadbam jeszcze przez długi czas.
-Skoro tak mówisz. Brooks, czemu nie grasz?
-Właśnie skończyłem.
***
-O czym wy
tam tak gawędziliście? Szkoda, że nie mogłem się skupić na milionie rzeczy na
raz.
-Wystarczy,
że potrafisz się skupić na tylko kilku rzeczach, które ci zaraz zademonstruje.
- Shane uśmiechnął się do mnie i przyciągnął bliżej siebie kiedy byliśmy już na
klatce schodowej i wchodziliśmy po schodach do mojego mieszkania. Weszliśmy do
środka, mam szczęście, że noszę instrument w twardym futerale, bo inaczej
miałby bliskie spotkanie z podłogą, a później z blacharzem. Walizka spadła z
niewielkiej odległości i z głuchym łoskotem uderzyła o posadzkę, a ja zostałem
mile przyciśnięty do ściany w przedpokoju. - Pierwsza, to chodzenie w tył
podczas kiedy ja cię całuje, druga, nie wpadanie na żadne przedmioty, trzecia,
to przy okazji macanie mnie, a czwarta, to rozbieranie nas ze zbędnych rzeczy.
- uśmiechnął się do mnie zalotnie, a ja zacząłem po kolei wykonywać wszystkie
wymienione przez niego czynności. Nim pozbyłem się wszystkich ubrań ze swojego
ciała, kiedy Shane był już cały nagi, zostałem podniesiony przez niego do góry
i złapany za pośladki. Oplotłem go nogami w pasie, a brunet już sam uporał się
z moją koszulką. Na moment nawet nie przestawaliśmy się całować. Chyba się
domyślacie co było dalej? Nie będę się spowiadał z moich ekscesów łóżkowych.
Wprost uwielbiam czuć jego ciężar na sobie.
***
Pod bramą
osiedla strzeżonego stała czarna furgonetka Mercedesa z przyciemnianymi
szybami. Mężczyzna w środku obserwował okolicę. Kiedy zobaczył dwóch młodych
mężczyzn przechodzących przez główną bramę pochłoniętych tylko sobą, od razu
chwycił za komórkę i wybrał jedyny numer znajdujący się w kontaktach. Przyłożył
telefon do ucha. Nie czekał długo, gdyż już po chwili odezwał się głos po
drugiej stronie:
=Czego? -
burknął niemiło niski męski głos.
-Szefie,
wrócili.
=Mhm. -
nastała chwila ciszy. - Obserwuj dalej.
Połączenie
zostało zerwane, a dotychczas czyste niebo zalała chmara ciemnych burzliwych
chmur. Nie minęło nawet kilka sekund, a już rozszalały się grzmoty i
błyskawice.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest bardzo ciekawy, chociaż ta końcówka bardzo mnie zaniepokoiła... oby nic złego im się nie stało...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Niepokojąca końców, ale zapowiadająca dziką i niebezpieczną akcją (mam nadzieję). Rozdział króciutki, jednak przyjemny w czytaniu. Więc teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńDużo weny ;)