poniedziałek, 6 stycznia 2014

9. Początek końca - koniec początku

Przebudziłem się. Byłem cały mokry od potu. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i jeszcze czegoś. Nie mogłem określić co dodatkowo wywoływało tak nieprzyjemny zapach. Nie otwierałem jeszcze oczy, nasłuchiwałem. Miałem świadomość co się stało. Dobrze pamiętam to, co zrobiła Ivan. Miałem też pewność kto za tym tak naprawdę stoi. Kiedy nie usłyszałem nic niepokojącego powoli uniosłem powieki do góry. Było ciemno, nic nie widziałem. Minęła dłuższa chwila zanim wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Powoli zaczynałem rozróżniać kształty, zarysy mebli i te jedne drzwi. Nikogo nie widziałem, żadnej sylwetki. Świadczyło to o tym, że nikogo nie ma w pomieszczeniu, w którym się znajduje. Co gorsza, nie ma w pobliżu też Shane'a. Półleżałem na twardej ziemi przykrytej jakąś szmatą. Poruszyłem się delikatnie i o dziwo nie byłem do niczego przywiązany. Powoli się podniosłem, co było w aktualnej chwili niemałym wyczynem. Czułem wszystkie mięśnie, wszystko mnie bolało. W ustach miałem istną saharę, a głowa bolała jak diabli. Dalej nasłuchiwałem. Co mnie najbardziej dziwiło nie słyszałem dosłownie niczego, oprócz samego siebie.

***

-Ze mną zrób co chcesz, co chcesz! Słyszysz?! Ale jego masz zostawić w spokoju! On tobie nic nie zrobił! - krzyknął ciemnowłosy chłopak przywiązany do krzesła.
-Nie zrobił? - zapytał spokojnie i założył nogę na nogę siedząc na przeciwko Shane'a. - Wystarczy, że żyje. - syknął. Trevor wstał i bliżej przysunął swoje krzesło do krzesła chłopaka.
-Nie myśl, że wszystko ujdzie ci na sucho!
-Och, tylko nie strasz mnie policją. - zaśmiał się gorzko. - Albo co gorsza swoim zespołem.
-Nawet nie wiem co Lacy potrafi zrobić jak się wkurzy. - mruknął w stronę Trevora i uśmiechnął się bezczelnie.
Mężczyzna nawet nie siadał na krześle. Z grymasem wściekłości kopnął je, wymierzył z pięści w twarz ciemnowłosego i szybko wyszedł z pomieszczenia. Tak samo jak szybko wyszedł, tak i szybko wrócił. Z towarzystwem.

***

Ktoś wpadł do pomieszczenia, zdziwiony przystanął widząc mnie stojącego. Rozpoznałem go. Trevor. Podszedł do mnie z wrednym uśmiechem, złapał za rękę wykręcając mi ją i wypchnął przez drzwi. Przeszliśmy kilka kroków i znaleźliśmy się w zupełnie innym pomieszczeniu, oświetlonym jarzeniówkami. Zmrużyłem oczy nim przyzwyczaiłem się do ich blasku. Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem postać siedzącą na krześle ze skrępowanymi dłońmi. Jak oniemiały wpatrywałem się w posiniaczonego Shane'a. Opamiętałem się i jak oparzony zacząłem wyrywać, kopać, machać nogami, gryźć, ale Trevor szybko mnie przywrócił do porządku. Wyciągnął z kieszeni nóż, który przyłożył mi do nogi. Starałem się być grzeczny, ale chciałem jakoś pomóc ciemnowłosemu. Mężczyzna zobaczył determinację w moich oczach i przecząco pokręcił głową wbijając mi płytko ostrze w udo. Zacisnąłem zęby i nie wydusiłem z siebie ani jednego dźwięku. Widziałem, że Shane dostawał białej gorączki i miał mord w oczach.
-Zostaw go. - warknął. - już ci powiedziałem. Wypuścisz jego, a dostaniesz mnie.
-Nie! - krzyknąłem. - Zwariowałeś?!
Zamiast odpowiedzi zakręciło mi się w głowie i poczułem większy ból w nodze. Uczucie było okropne. Ból był nie do wytrzymania, starałem się nie krzyczeć. Zamiast tego pociekły mi łzy spod zamkniętych powiek. Przeklinałem w myślach Travis'a, Ivan'a, Shane'a i siebie. Gdyby się nie pojawił, gdybym nie wrócił nic takiego by się nie stało. Byłem zły najbardziej na siebie. Przecież to Ivan się wtedy za mną zakradał kiedy szedłem do sklepu. Jestem tego pewien! A ja, głupi, jeszcze zabrałem go ze sobą, bo myślałem, że Shane się ucieszy i będę odrobinę bezpieczniejszy. Skąd też mogłem wiedzieć, że takie coś się wydarzy. Nigdy bym nie przypuszczał. Niestety, rzeczywistość okazała się być zimną suką, która drwi ze mnie na każdym kroku.

Nie jestem pewny co działo się potem. Ktoś wpadł do pomieszczenia, Travis w tym czasie mnie puścił. Nie zwracając na nic uwagi doczołgałem się do chłopaka i starałem się odwiązać wszystkie liny, które go trzymały. Zostałem lekko odepchnięty. Spojrzałem się w górę i zobaczyłem Ivan'a, który przecinał liny nożem. Shane wstał, wziął mnie pod ręce i wyprowadził z pomieszczenia. Wszędzie było ciemno, nigdzie nie mogłem zauważyć Travis'a. Ivan szedł obok z zaciśniętą szczęką. Wyglądał zupełnie inaczej niż kiedy ostatnio go widziałem. Miał na sobie kamizelkę kuloodporną. Tylko tyle zdołałem zarejestrować. Nic więcej nie pamiętam, straciłem przytomność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz